45-latka z Addington w Nowej Zelandii, choć od 37 lat odczuwała przewlekły ból nosa, nie traktowała tego jako poważną dolegliwość – pisze serwis Indy100.com. W październiku 2020 roku poszła jednak przebadać się pod kątem koronawirusa, co wymagało pobrania wymazu z nosa. Wówczas ból w tej okolicy znacząco się nasilił i kobieta nie mogła już dłużej go lekceważyć.
Kiedy jednak udała się na zabieg, lekarze byli w niemałym szoku. Z nosa kobiety wyciągnięto bowiem... krążek do gry. To niewielki żeton, którym gra się w popularną grę zręcznościową Tiddlywinks. Przedmiot był w nosie tak długo, że wokół niego narosła zwapniona materia, która niemal uczyniła niewinny krążek częścią nozdrzy pacjentki.
Krążek trafił do nosa kobiety, gdy miała 8 lat
– Przez lata zawsze miałam trudności z oddychaniem przez nos, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałam – mówi, zadowolona z efektów zabiegu. Lekarze wskazują natomiast, że podczas pobierania wymazu do badania na COVID-19, osoba pobierająca wymaz przesunęła krążek jeszcze dalej, powodując infekcję. Paradoksalnie, było to dla 45-latki bardzo korzystne.
Kobieta wspomina, że krążek musiał się znaleźć w jej nosie, gdy jako 8-latka często grywała w popularną grę ze swoim rodzeństwem. Kobieta przyznaje, że jako dziecko bawiła się z rodzeństwem w „wydmuchiwanie” krążków z nosa, co prawdopodobnie było źródłem jej niemal 40-letnich problemów bólowych.
Czytaj też:
Postęp w leczeniu raka płuca. Prof. Kowalski: To rewolucja!