– Ja chcę już iść do domu – mówił dwa dni po operacji Grzegorz Głaz, pacjent, któremu dzięki operacji usunięto guza okrężnicy. – Czuję się dobrze, nic mnie nie boli – podkreślał 48-letni mężczyzna, który jeszcze tydzień wcześniej, jak sam opowiadał, z bólu powodowanego przez nowotwór dosłownie gryzł palce.
Diagnozę usłyszał w ubiegłym roku. Początkowo był leczony w Wielkiej Brytanii, gdzie przeszedł chemioterapię i radioterapię. – Zgłosiłem się do lekarza z powodu krwi w stolcu. Jak zobaczyłem obraz podczas kolonoskopii, od razu wiedziałem, że to rak. To był szok, takie tąpnięcie, tym bardziej, że ja mam dziesięcioletniego synka – opowiada.
Jest jednym z pacjentów, którzy zostali zakwalifikowani do robotycznej operacji – w tym przypadku usunięcia guza z resekcją części okrężnicy. My mogliśmy być na sali operacyjnej szpitala klinicznego nr 2 w Szczecinie i z bliska obserwować, jak taki zabieg wygląda.
Chirurg: Jakbym był we wnętrzu
– Ta operacja będzie trudna – podkreślał przed zabiegiem dr n. med. Krzysztof Kaseja, kierownik Klinicznego Centrum Operacji Robotycznych w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym Nr 2 PUM w Szczecinie i operator systemu da Vinci w chirurgii ogólnej. Jak tłumaczy dr Kaseja, operacje robotyczne jelita grubego szczególnie sprawdzają się w przypadku mężczyzn. – Tu mamy bardzo trudny dostęp ze względu na anatomię. Mężczyźni mają wąską miednicę, ja ją porównuję do butelki coli. Zastosowanie robota daje nam niesamowite możliwości dotarcia do tych trudno dostępnych miejsc – mówi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.