Do tradycyjnego wzorcu bycia mężczyzną wciąż nie pasuje słowo „depresja”. Mężczyzna powinien być „silny”, zawsze dawać sobie radę. Mężczyźni dziś tacy są?
W tradycyjnym wzorze męskości, w jakim kiedyś byli wychowywani mężczyźni, i nadal są, faktycznie nie mieści się depresja, gdyż nie jest zgodna z modelem siły, radzenia sobie, bycia twardym, nieokazywania uczuć.
Może właśnie dlatego mężczyźnie wciąż trudniej przyznać się przed sobą, że ma depresję i szukać pomocy?
Wielu mężczyzn wciąż uważa, że musi sobie dobrze radzić, odnosić sukcesy. Wszystko inne jest nieakceptowalne, bywa zaprzeczane, ukrywane. A już na pewno pójście do psychiatry wiąże się z uczuciem klęski. Choć młodsze pokolenie bardziej to akceptuje, zwłaszcza w dużych miastach.
To mit, że mężczyźni rzadziej mają depresję niż kobiety?
Tak jest napisane w każdym podręczniku do psychiatrii, jednak jest to związane ze sposobem, w jakim depresja jest klasyfikowana: przez pryzmat cech i zachowań bardziej emocjonalnych, kobiecych. Jeśli przyjmiemy takie kryteria, to faktycznie wynika z nich, że kobiety częściej chorują na depresję. Jednak z badań Lisy A. Martin w USA, która zrobiła je nieco zmieniając kryteria depresji wynika, że cierpi na nią tyle samo mężczyzn co kobiet. Mężczyźni jednak inaczej ujawniają depresję i nie poszukują pomocy.
Depresja kojarzy się przede wszystkim ze smutkiem, apatią, niechęcią do życia…
… A także obniżeniem nastroju, brakiem napędu do życia, obniżeniem chęci do działania. W męskiej depresji zamiast smutku, przygnębienia, bierności, pasywności może pojawić się złość, agresja, drażliwość, wybuchowość, nadużywanie substancji psychoaktywnych, alkoholu, ryzykowne zachowania. Może to być brawurowa jazda samochodem, pracoholizm, ryzykowne kontakty seksualne. Takie cechy nie kojarzą się z tradycyjnie pojmowaną depresją.
Skąd wiedzieć, że mężczyzna faktycznie ma depresję, a nie po prostu to taki charakter?
Po tym, że widać zmianę: kiedyś był wyluzowany, teraz wciąż się wścieka. Rdzeń jest podobny: smutek, rozpacz, przygnębienie. Natomiast objawy depresji mogą być skierowane do wewnątrz (smutek, obwinianie się, apatia) lub na zewnątrz. Mężczyzna nie będzie mógł nic zrobić, bo nie będzie miał do tego siły; niczym nie będzie mógł się zająć, jednak na wierzchu będzie złość, agresja, ryzykowne zachowania. Do tego dochodzi pogorszenie funkcji poznawczych: pamięci, koncentracji, uwagi. Trudno efektywnie myśleć, zapamiętywać. Depresja oznacza smutek, cierpienie, rozpacz, może mieć jednak różne postaci. Justyna Kowalczyk też zdobywała medale olimpijskie, będąc w depresji. Czy kojarzy się to z depresją?
W tym tradycyjnym pojmowaniu – nie. Wydaje się, że osoba w depresji nie byłaby w stanie sięgnąć po złoto.
Jednak w jej przypadku był wyraźny element ukrywania, maskowania. U mężczyzn jest cierpienie, smutek, brak radości życia, natomiast znacznie bardziej widoczne są zachowania „na zewnątrz”, jak choćby podejmowanie ryzykownych kontaktów seksualnych z chęci zaznania przez chwilę przyjemności. Albo ćwiczenie boksu, ale nie dlatego, że sprawia to satysfakcję, tylko z chęci zapomnienia.
Która forma depresji jest bardziej niebezpieczna?
Patrząc na to, że to mężczyźni częściej popełniają samobójstwa, to jednak męska. Zwłaszcza że jest trudniejsza do rozpoznania, a mężczyźni rzadziej szukają pomocy.
Dlaczego mężczyźni częściej popełniają samobójstwo?
Więcej jest u nich zachowań impulsywnych, ryzykownych. Częściej wpadają w gniew, częściej sięgają po alkohol – to też powoduje odhamowanie. Rzadziej poszukują pomocy.
Częściej też myślą „albo-albo”: Albo jestem człowiekiem sukcesu, albo zerem; mam sukces, albo nic już nie będzie. Pamiętajmy, że mężczyźni popełniają nie tylko samobójstwa jawne. Są też ukryte: samochód rozbity na drzewie, bez śladów hamowania. To też jest samobójstwo, choć wygląda jak wypadek.
Depresja często dotyka mężczyzn bardzo ambitnych, stawiających sobie wyraźne cele do osiągnięcia?
Często są tak nakierowani na sukces, że jeśli coś im nie wyjdzie, to są bardzo zagrożeni popełnieniem samobójstwa.
Czy są mężczyźni bardziej predysponowani do depresji? Decydują geny, wychowanie, czy każdy może mieć w życiu gorszy okres?
To nigdy nie jest jedna przyczyna. Na pewno decydują zarówno czynniki biologiczne, jak wychowanie, a także aktualna sytuacja, w której znajduje się mężczyzna.
Jak pomóc? Trudno liczyć na to, że mężczyzna sam zbierze się i pójdzie do psychiatry, psychologa.
Kobiety częściej dzielą się swoimi przeżyciami z innymi, potrafią odreagować. Facet nie bardzo może, bo jeśli zacznie się żalić, to zwykle słyszy: „Weź się w garść, nie bądź baba, co mi tu opowiadasz, idź się napij albo idź na panienki”.
Pierwszy znak, że potrzebna jest pomoc psychologa lub psychiatry, to poczucie, że bardzo się cierpi i już nie panuje nad sytuacją. Jednak większość mężczyzn zaprzecza takim myślom, uważa, że sobie poradzi. Czerwone światło jest wtedy, gdy stan psychiczny wpływa na życie, pracę, pojawiają się zachowania ryzykowne: alkohol, narkotyki, myśli samobójcze.
Często depresja pojawia się po jakiejś utracie: stanowiska, pieniędzy, bliskiej osoby, partnerki. Jest to wtedy łatwiejsze do zaakceptowania: coś złego mnie spotkało, potrzebuję pomocy. Jednak utratą może być też np. utrata planów – chciałem coś osiągnąć, nie udało mi się.
Dla mężczyzn większym problemem niż w przypadku kobiet jest też przyjmowanie leków. Mogą pomóc?
Mężczyzna chce kierować swoim życiem, dlatego trudniej mu jest zaakceptować też przyjmowanie leków. W przypadku mężczyzn trzeba też wyjątkowo zwracać uwagę, by nie powodowały one dysfunkcji seksualnych, żeby dodatkowo nie osłabiać sfery intymnej. Leki mogą pomóc: wyciągnąć z dołka. Zmieniają sposób przetwarzania informacji, odbierania bodźców ze środowiska. Po leczeniu przeciwdepresyjnym mężczyzna ma szansę podnieść się i podjąć działania. Gdy jest w depresji, nie jest w stanie nic zrobić ze swoim życiem. Gdy leki go z tego stanu wyprowadzą, to druga faza zależy już od niego. To on musi coś zrobić, zmienić coś w sobie, by sytuacja depresyjna już go nie dotyczyła. Ważna jest psychoterapia, by zacząć inaczej myśleć, lub modyfikacja sytuacji zewnętrznej.
Wzrasta liczba osób z depresją, także mężczyzn. To było widoczne już wcześniej. Czy epidemia COVID jeszcze to spotęguje?
W krajach wysoko rozwiniętych wzrost zachorowań na depresję widać już od drugiej wojny światowej. Żyjemy w czasach, gdy kumulują się różne stresy: zmiany społeczne, klimatyczne, COVID. Coraz więcej mamy niepewności.
Kiedyś, po osiągnięciu pewnej pozycji zawodowej czy finansowej, człowiek mógł być spokojny, że ją utrzyma. Dziś już nie. Zmiany ekonomiczne, polityczne, związane z migracjami utrzymują nas w permanentnej niepewności. Mężczyzna wyjątkowo potrzebuje poczucia, że kontroluje sytuację. Dlatego trudniejsze są dla niego czasy, gdy jest dużo niepewności.
Czasy zmian społecznych, politycznych, COVID-19, będą bardziej odbijać się na psychice męskiej?
Wydaje mi się, że tak. Kobiety też silnie przeżywają stres, jednak element niepewności, utraty kontroli, bardziej uderza w mężczyzn.
Coraz częściej mówi się, że depresja to choroba, której towarzyszy stan zapalny w całym organizmie predysponujący do innych chorób. Faktycznie osoby z depresją częściej mają też inne choroby?
Długo panował pogląd, że depresja oznacza smutek i dotyczy niematerialnych przeżyć psychicznych. Okazuje się jednak, że u części osób mających depresję trwa niepełny, taki subkliniczny stan zapalny. To nie jest gorączka, ale powoduje uaktywnienie układu immunologicznego. Ten permanentny stan zapalny może powodować większe ryzyko chorób układu sercowo-naczyniowego, cukrzycy, chorób reumatycznych.
To jeszcze jeden powód, dlaczego mężczyzna też powinien leczyć depresję?
Tak. Lecząc depresję, ratujemy się też przed chorobami serca czy cukrzycą, ratujemy swoje życie.
Dr n. med. Sławomir Murawiec jest specjalistą psychiatrii i psychoterapeutą, członkiem ZG Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.