Od izolacji RNA po napój likopenowy. Prof. Piotr Chomczyński: „Nauka powinna służyć ludziom”

Od izolacji RNA po napój likopenowy. Prof. Piotr Chomczyński: „Nauka powinna służyć ludziom”

Dodano: 
Prof. Piotr Chomczyński, naukowiec, który opracował metodę izolacji RNA, ma też patenty związane z biomedycyną, m.in. z technologią izolowania likopenu z pomidorów
Prof. Piotr Chomczyński, naukowiec, który opracował metodę izolacji RNA, ma też patenty związane z biomedycyną, m.in. z technologią izolowania likopenu z pomidorów
Opracowana przez niego metoda izolacji RNA jest dziś wykorzystywana w laboratoriach na całym świecie. – Większość moich patentów dotyczy kwasów nukleinowych, jednak interesuję się też biomedycyną. Szczególnie dumny jestem z patentu, który pokazał sposób izolacji likopenu z pomidorów; wdrożyliśmy go do produkcji napoju, który niszczy wolne rodniki, a więc zapobiega chorobom cywilizacyjnym – mówi prof. Piotr Chomczyński, wybitny naukowiec, „gigant nauki”, prezes Centrum Badań Molekularnych.

Jest Pan jednym z niewielu polskich naukowców, którzy odnieśli w Stanach sukces: autorem metody izolacji RNA, która zaowocowała najczęściej cytowaną publikacją naukową w dziedzinie biologii i biochemii w ciągu ostatnich 25 lat; naukowcem określonym przez „The Guardian” tytułem giganta nauki; posiadaczem kilku naukowych patentów; właścicielem i prezesem Centrum Badań Molekularnych. A co Pan uważa za swój największy sukces?

Największym sukcesem jest praca naukowa, a szczególnie metoda izolacji RNA, którą opracowałem ponad 30 lat temu. Wciąż ją adaptujemy, jednak obecnie jest to najbardziej popularna technika stosowana na całym świecie do badania ekspresji genów. Z kolei biznesowym sukcesem jest moja firma Centrum Badań Molekularnych (Molecular Research Center, MRC), która ma szereg powiązań z największymi koncernami świata; we współpracy z nimi i dla nich produkujemy odczynniki stosowane m.in. przy izolacji RNA.

Jakie znaczenie ma opracowana przez Pana metoda izolowania RNA?

Wcześniej izolowanie RNA zajmowało 3 dni, w dodatku trzeba było stosować do tego superwirówkę, która kosztowała ponad 100 tys. dolarów. Była to cena zaporowa dla mnie i wielu innych naukowców. Opracowałem metodę, dzięki której ta izolacja trwa tylko godzinę i nie wymaga wysokiej jakości sprzętu. To była przełomowa technika, która pozwoliła na przeprowadzanie badań ekspresji genów w każdym laboratorium, także w krajach biednych, które nie mają pieniędzy na naukę. Początkowo nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak ważne jest to odkrycie. Obecnie już drugie pokolenie biologów molekularnych używa tej techniki jako numer jeden w swoich badaniach. Opublikowałem tę technologię w pracy naukowej, żeby każdy mógł zastosować tę metodę izolacji, niezależnie od ilości posiadanych pieniędzy. Praca naukowa, którą opublikowałem, ma już ponad 100 tysięcy cytowań! Po kilku miesiącach zorientowałem się, że mogę tę metodę opatentować. To było początkiem mojej kariery pozanaukowej.

Jak to się stało, że wyjechał Pan z Polski do Stanów i tam rozpoczął karierę naukową, a później również biznesową?

Na początku lat 80. pracowałem na SGGW, byłem już po doktoracie i habilitacji. Aktywnie działałem w „Solidarności”. W Polsce nie było wówczas szans na prowadzenie poważnej działalności naukowej, a zaproponowano mi trzyletni kontrakt w Narodowym Instytucie Zdrowia w USA. To był inny świat, miałem szansę prowadzić badania naukowe na najwyższym poziomie. Po 3 latach, gdy kontrakt się skończył, postanowiłem zostać. W Polsce miałbym problemy ze względu na działalność w „Solidarności”, a w Stanach miałem nieporównywalne szanse rozwoju naukowego. Zostałem profesorem na Akademii Medycznej Uniwersytetu w Cincinnati, prowadziłem prace związane m.in. z przysadką mózgową, hormonami wzrostu, nowotworami. Pracowałem jako naukowiec, ale myślałem: to są Stany, okazja do zrobienia biznesu, o czym w Polsce nie mogłem marzyć. Najprostsze było dla mnie połączenie zainteresowań naukowych z potencjalnym biznesem.

Gdy opracowałem nową metodę izolacji RNA, chciałem współpracować w tym zakresie z firmami, ale… początkowo wcale nie były tym zainteresowane! Znalazłem więc miejsce, gdzie mogłem sam prowadzić laboratorium i rozwijać własną firmę. Tak powstało Centrum Badań Molekularnych w Huston. Początkowo łączyłem dwa aspekty życia: w ciągu tygodnia pracowałem na Uniwersytecie w Cincinnati, a w weekend leciałem do Huston, do swojego laboratorium. Z czasem zobaczyłem, że w biznesie zarabiam dużo więcej, uznałem więc, że będę biznesmenem, a zarobione pieniądze mogę przeznaczyć na swoje badania naukowe, które zmienią życie innych. I to jest motto naszej firmy: „Jesteśmy naukowcami, prowadzimy pracę dla innych”.

Metoda izolacji RNA to nie jest jedyny posiadany przez Pana patent. Czego dotyczyły kolejne?

W większości są to patenty dotyczące kwasów nukleinowych, ostatni dotyczy nowej metody oznaczania covidowego RNA. Inne są związane z moimi zainteresowaniami biomedycyną. Szczególnie dumny jestem z patentu, który doprowadził do odkrycia sposobu izolacji likopenowej frakcji z pomidorów. Sok pomidorowy zawiera likopen, który jest najbardziej aktywnym antyoksydantem, czyli przeciwutleniaczem. Zostało to odzwierciedlone w tysiącach prac naukowych. Pod względem zdrowotnym sok pomidorowy „bije na głowę” pomarańczowy i inne, właśnie ze względu na zawartość likopenu. Wiele osób nie lubi jednak jego smaku. Wymyśliłem metodę, pozwalającą na produkcję soku pomidorowego, który nie ma smaku pomidorów; jest bezsmakowy, można dodać do niego dowolny sok owocowy. Powstały napój likopenowy ma wszystkie właściwości zdrowotne związane z likopenem, ale nie ma pomidorowego smaku.

Jak to się stało, że wybitny naukowiec, który zajmuje się topowymi wynalazkami dla „wielkiej” nauki, zajął się wydawałoby się tak prostą rzeczą, jaką napój likopenowy? Ale zapewne nie jest to wcale rzecz prosta...

To nie jest prosta technologia, a nauka powinna służyć ludziom. Likopen jest naturalnym antyoksydantem, dostarczanie go organizmowi pozwala zlikwidować problem z wolnymi rodnikami. W każdej komórce naszego ciała znajduje się mitochondrium, które jest „wewnętrzną elektrownią” dla komórki, produkuje energię, dzięki której komórka może żyć. Jednak podczas produkowania energii wytwarzają się wolne rodniki, które przyczyniają się do powstawania szeregu chorób cywilizacyjnych, m.in. nowotworów, jak również do starzenia się organizmu. Nasz organizm ma pewien potencjał likwidowania wolnych rodników, jednak tylko do pewnego stopnia. Trzeba go wspomagać właśnie dzięki dostarczaniu antyoksydantów, a likopen jest najsilniejszym.

Nie wystarczy po prostu zjeść pomidor lub przyjąć gotowy suplement z apteki?

Dziennie potrzebujemy ok. 15 mg likopenu; aby dostarczyć taką ilość organizmowi musielibyśmy zjeść każdego dnia kilogram do nawet dwóch kilogramów pomidorów (w zależności od ich pochodzenia).

W przypadku opracowanego przeze mnie napoju likopenowego, zawartość 1 butelki to ok. 30 mg likopenu, czyli podwójna dawka dzienna. Powoduje to, że wolne rodniki w naszych komórkach są inaktywowane. A jeśli chodzi o suplementy z apteki, to likopen jako związek chemiczny nie jest tak aktywny, jak pozyskiwany z soku pomidorowego, ponieważ w soku znajdują się także inne związki pomagające w przyswajaniu likopenu.

Napój likopenowy można uznać za tzw. żywność prozdrowotną, funkcjonalną? Warto go stosować w profilaktyce, czy także wspomagająco w leczeniu, np. nowotworów?

Można go stosować codziennie, jako profilaktykę. Ważny jest zdrowy styl życia, aktywność fizyczna, ale też odpowiednia dieta, w tym właśnie likopen. W przypadku zachorowania likopen nie wyleczy choroby, może mieć jednak działanie wspomagające. Zdecydowaliśmy się, żeby w Polsce stworzyć pierwszą na świecie produkcję napoju likopenowego, żeby pomóc ludziom, którzy chcą żyć zdrowo. Naszą dewizą jest: „Dbaj o zdrowie ze smakiem”. Sok z pomidorów nie wszyscy lubią, a my stworzyliśmy produkt, w którym jest odpowiednia dawka likopenu, zaś sam smak można wybrać, w zależności od preferencji, gdyż w napojach jest dodatek innych soków, np. jabłkowego, mango.

Prof. Piotr Chomczyński

Odniósł Pan ogromny sukces: naukowy i biznesowy, niewielu osobom udaje się to połączyć. Jaką dałby Pan receptę na sukces młodym ludziom, którzy chcieliby iść w Pana ślady?

Jest bardzo prosta: trzeba robić to, co człowiek lubi, do czego ma pasję. Nasz mózg pracuje tak, że istotne dla nas rzeczy „wkłada do innej szufladki”, do tzw. pamięci długoterminowej. Bardzo łatwo nam zapamiętać to, co nas bardzo interesuje, emocjonalnie, zawodowo. Ja sam nie pamiętam wielu numerów telefonów, za to mam w głowie wszystkie tabele naukowe, oznaczenia fizykochemiczne. Trzeba więc rozpoznać, co jest naszą pasją i użyć jej jako elementu swojego rozwoju zawodowego.

Staram się wspierać młodych polskich naukowców, jestem fundatorem nagrody dla autora najlepszej pracy doświadczalnej wykonanej w polskim laboratorium, przyznawanej przez Polskie Towarzystwo Biochemiczne; cały czas mam silne związki z Polską, także naukowe.

Prywatnie kolekcjonuje Pan polskie obrazy, jeden z nich podarował Pan miastu Szczecin, jest Pan też doctorem honoris causa Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Skąd pasja do kolekcjonowania malarstwa?

Z nostalgii za Polską. Wszystko zaczęło się od obrazów historycznych, dokumentujących polską historię. Z czasem przerodziło się to w pasję kolekcjonowania obrazów polskich artystów. Obecnie mam dużą kolekcję m.in. dzieł Kossaka, Grottera, Gierymskiego, Chełmońskiego, Wyspiańskiego. Gdy na ścianie widzę polski obraz, widzę Polskę.