Temat witaminowych kroplówek wywołały w mediach społecznościowych aktorka Julia Wieniawa i Klaudia El Dursi, prowadząca „Hotel Paradise”. Specjaliści zaczęli bić na alarm, apelując, że „kroplówki na kaca” powstały z myślą o pacjentach oddziałów ratunkowych. Tymczasem coraz więcej firm poszerza swoją ofertę o usługę tzw. szybkiego odtrucia alkoholowego na życzenie. Z takiej opcji korzystają nie tylko celebryci, ale np. goście weselni.
Koszt podania takiej kroplówki to wydatek w granicach od 600 zł do ponad 1 tys. zł, w zależności od tego, czy wlew wykonywany jest w klinice czy bezpośrednio w domu klienta. O skutkach stosowania wlewów rozmawiamy z dr n. med. Michałem Karbownikiem, łódzkim konsultantem wojewódzkim w dziedzinie farmacji klinicznej, adiunktem Zakładu Farmakologii i Toksykologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Aleksandra Zalewska-Stankiewicz, „Wprost”: Jest pan zaskoczony modą leczenia kaca przy pomocy kroplówek?
Nie da się ukryć, że służba zdrowia coraz bardziej staje się biznesem. Jednak zadaniem medycyny ratunkowej jest przede wszystkim walka o życie i zdrowie pacjenta. Wspomniane przez panią „kroplówki” to pewnego rodzaju terapia ratunkowa, dlatego mogłoby się wydawać, że obecność na rynku takiej oferty jest uzasadniona. Tymczasem ich stosowanie obciążone jest ryzykiem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.