Konferencja odbyła się w poniedziałek 4 września w japońskiej prefekturze Miyazaki, na wschodnim wybrzeżu wyspy Kiusiu. Naukowcy zorganizowali spotkanie, by podnieść świadomość społeczeństwa na temat choroby SFTS – zespołu wysokiej gorączki z trombocytopenią. Z danych japońskiego ministerstwa zdrowia wynika, że tą groźną chorobą, co roku zaraża się od kleszczy ok. 60 osób, a co piąta umiera.
Nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem, a konferencja zakończyła się niebezpiecznym incydentem. Naukowcy przynieśli dwa kleszcze. Jeden z nich były żywy, a drugi martwy. Dziennikarze mogli je oglądać i sfotografować, ale w pewnym momencie żywy kleszcz… uciekł naukowcom. Osoby obecne na sali natychmiast zaczęły szukać owada, ale bez skutku. Kleszcza zarażonego wirusem nie udało się znaleźć. Budynek został ewakuowany i dokładnie spryskany specjalnymi środkami chemicznymi.
Gubernator Miyazaki przyznał, że kleszcze nie były odpowiednio zabezpieczone, a organizatorzy powinni być bardziej ostrożni i postępować tak, by spotkanie przebiegło bezpiecznie.
„Daily Mail” zaznacza, że u osób zarażonych śmiertelnym wirusem SFTS występuje gorączka, mdłości i wymioty. Spada też ilość białych krwinek w organizmie.