Badania opublikowane w czasopiśmie „PLOS Medicine” oszacowały liczbę zgonów w 2015 r., czyli ostatniego roku, dla którego dostępne były dane. Naukowcy przeanalizowali trendy jakości powietrza od tego roku do 1999 r. w ponad 750 stacjach monitorujących w Stanach Zjednoczonych. Przyjrzeli się konkretnie materii cząsteczkowej – małym, wdychanym cząstkom w powietrzu, które mogą przedostać się do krwiobiegu. W badaniu porównano dane dotyczące jakości powietrza z publicznie dostępnymi informacjami na temat zgonów, szukając powiązań między zanieczyszczeniami a chorobami układu krążenia i oddechowego, które, jak się uważa, są często wywoływane przez powietrze o dużej gęstości cząstek. Zanieczyszczenia te mogą także zaostrzać objawy chorób przewlekłych jak astma, niewydolność krążeniowa. Naukowcy wzięli pod uwagę także inne czynniki ryzyka, takie jak palenie papierosów, wiek czy wykształcenie.
Zanieczyszczone powietrze zwiększa ryzyko przedwczesnego zgonu
Podczas gdy naukowcy byli pewni związku między zanieczyszczeniem powietrza a śmiertelnością, odkryli, że efekt był największy na obszarach o niższych dochodach, w miejscach o większym odsetku czarnych Amerykanów oraz w regionach, w których mniej osób ukończyło szkołę średnią. Chociaż w dużych metropoliach natężenie zanieczyszczeń jest większe, zdecydowanie częściej podejmuje się efektywne działania, mające na celu poprawę powietrza. Często też ludzie bardziej dbają o swoje zdrowie.
Czytaj też:
Co smog robi ze skórą? Można się zdziwić