Katarzyna Świerczyńska, „Wprost”: Jaka jest skala krzywdzenia małych dzieci w Polsce?
Anna Krawczak: Ze statystyk wynika, że w latach 2019-2020 do szpitali trafiło 64 dzieci do 6. roku życia ze stwierdzonym zespołem maltretowania. Jednak ta liczba zupełnie nie oddaje skali problemu. Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Instytutu Badawczego, co roku ponad 2700 dzieci do 1. roku życia trafia do szpitali z poważnymi urazami głowy, w tym mózgu…
To nie znaczy, że ktoś skrzywdził je celowo.
Oczywiście. Jednak każdy taki przypadek powinien wzbudzać czujność. Podam własny przykład, moje dziecko poślizgnęło się podczas kąpieli, uderzyło o kran i rozcięło łuk brwiowy. Natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Zostaliśmy z mężem bardzo szczegółowo przepytani, co więcej, rozdzielono nas. Nie czułam się komfortowo, ale doskonale wiedziałam, o co chodzi. Przecież taka procedura może uratować jakieś dziecko. Musimy sobie zdawać sprawę, że jeśli mówimy o krzywdzeniu dziecka do 3. roku życia, to rozmawiamy niemal wyłącznie o krzywdzeniu w rodzinie. To są dzieci, które jeszcze nie wchodzą w system opieki instytucjonalnej, ich kontakt z obcymi jest ograniczony. Poza tym tak mały człowiek jest najbardziej podatny na uszkodzenia.
I nie może się nikomu poskarżyć, bo jeszcze nie mówi…
Co więcej, my jako Polska nawet nie wiemy, jaką mamy skalę ciężkiego krzywdzenia dzieci, w tym krzywdzenia ze skutkiem śmiertelnym, bo nie ma żadnych spójnych danych.
Jak to możliwe?
Możemy to, mówiąc kolokwialnie, liczyć na piechotę. Policyjne dane dotyczą konkretnych przestępstw, ale nie wszystkie są rozbite dokładnie z podziałem na wiek ofiar.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.