Zaskakujące historie z gabinetu: „Nie znoszę, jak ona wzdycha”

Zaskakujące historie z gabinetu: „Nie znoszę, jak ona wzdycha”

Dodano: 
Para na terapii
Para na terapii Źródło: Shutterstock / Tero Vesalainen
Przyszedł do mnie, ponieważ borykał się z trudnościami w związku. Usiadł ciężko na mojej kanapie i patrzył na mnie smętnie, aż w końcu zachęciłam go, by opowiedział, po co przyszedł. Był dość powściągliwy, ogólnikowo mówił o partnerce, dzieciach i pracy w IT, która go nudziła, ale pozwalała opłacić rachunki. Choć dość atrakcyjny, sprawiał wrażenie oklapłego i smutnego. W końcu powiedziałam: – Wygląda na to, że trudno panu mówić o tym, co naprawdę pana niepokoi. Odwrócił wzrok i spojrzał za okno, po czym stwierdził: – Nie znoszę tego, jak ona wzdycha – w książce pt. „Opowiedzcie mi o miłości. Jak się zakochujemy i dlaczego się rozstajemy” pisze Susanna Abse.
Susanna Abse była przewodniczącą British Psychoanalytic Council i przez 10 lat kierowała Tavistock Relationships – jednym z najważniejszych brytyjskich ośrodków zajmujących się terapią par. Obecnie zasiada w zarządach Association for Infant Mental Health oraz The Freud Museum w Londynie.
Publikujemy fragment książki pt. „Opowiedzcie mi o miłości. Jak się zakochujemy i dlaczego się rozstajemy”:

Victoria i Rupert nie chcą wyjść z domku dla lalek

Niektóre pary są szokująco dziecinne. Przekomarzają się i kłócą, wybuchają i krzyczą, a przy tym lubią mieć publiczność i każde chce przeciągnąć świadków na swoją stronę. Kiedy już wszyscy przyjaciele mają dość, często przydaje się terapeuta par! Mam kolegów po fachu, którzy prowadzą tylko terapię indywidualną i upierają się, że nigdy nie chcieliby pracować z parą, bo za bardzo denerwowałyby ich te utarczki. Pamiętam, jak wiele lat temu wygłaszałam wykład, a jedna z uczestniczek bardzo się zirytowała opisem przypadku, który zaprezentowałam. W końcu rzuciła:

„Na litość boską, czemu oni sobie po prostu nie odpuszczą, skoro nie potrafią się dogadać?”. Rozległy się krótkie oklaski, a pozostali studenci pokiwali głowami.

Choć para, która przerzuca się złośliwościami i zachowuje dziecinnie, może budzić naszą dezaprobatę, moim zdaniem ludzie wiążą się ze sobą po części dlatego, że bliska relacja jest jedną z nielicznych sytuacji, w której akceptowalny jest regres osoby dorosłej. W jakim innym kontekście możemy rozmawiać dziecinnym głosikiem? Nadawać sobie przezwiska typu „ptysiu” i tym podobne? Kogo innego możemy obryzgać wodą czy nawet ketchupem w czasie udawanej bitwy? Kto inny będzie ci czytał? Śpiewał? Obejmował cię i głaskał?

Pewnym paradoksem jest norma społeczna, zgodnie z którą rodzice spędzają noc razem w ciepłym łóżku, a dzieci już od wczesnego dzieciństwa uczy się samotnego spania. Bycie parą pozwala nam wrócić do świata zabawy i dotyku, który jest dla nas niedostępny w innych sferach dorosłości.

Niemal wszystkie bliskie relacje miłosne mają w sobie coś dziecinnego: używamy czułych zdrobnień, tulimy się, głaszczemy i bawimy. Nawet gdy się kochamy, mamy okazję się dotykać, pieścić, ssać i łaskotać, odkrywać się nawzajem w sposób, na jaki nie pozwala większość dorosłego życia. Niedawno na plaży w Grecji widziałam pewną parę, wtykającą sobie nawzajem źdźbła trawy do nosów – sprawdzali, kto dłużej wytrzyma.

Źródło: Wprost