Anna Kupiecka, OncoCafe – Razem Lepiej: W raku piersi ważne jest zaproponowanie leczenia jak najmniej obciążającego

Anna Kupiecka, OncoCafe – Razem Lepiej: W raku piersi ważne jest zaproponowanie leczenia jak najmniej obciążającego

Dodano: 
Anna Kupiecka, założycielka i prezeska Fundacji OnkoCafe – Razem Lepiej
Anna Kupiecka, założycielka i prezeska Fundacji OnkoCafe – Razem Lepiej Źródło:Archiwum prywatne
Choroba nowotworowa staje się już w wielu przypadkach chorobą przewlekłą i tak właśnie musimy zacząć postrzegać nowotwory. Konieczne jest zorganizowanie systemu opieki onkologicznej w taki sposób, aby pacjent mógł normalnie funkcjonować, będąc w trakcie leczenia. Jednym z elementów zapewniających lepsze funkcjonowanie są właśnie nowoczesne formy podania leku: doustne czy podskórne, jak w raku piersi – mówi Anna Kupiecka, założycielka i prezeska Fundacji OnkoCafe - Razem Lepiej.

W ostatnich latach doszło do rewolucji w leczeniu nowotworów, w tym raka piersi. Leczenie onkologiczne, utożsamiane z wielogodzinnymi wlewami dożylnymi, często ustępuje podskórnym formom podania terapii oraz technologiom doustnym.

W ostatnich latach faktycznie doszło do rewolucji w leczeniu raka piersi i widać już tego efekty. Zauważalne są dłuższe przeżycia. Ta rewolucja dotyczy nie tylko samych terapii, nowoczesnych immunoterapii, ale również zmian w formach podania leczenia. Pandemia Covid-19 przyspieszyła proces doceniania innych form podania leków niż wlewy dożylne. Pacjentki odnoszą ogromne korzyści z tego powodu. Korzyści odnosi również system. Podawanie leków w formie doustnej czy podskórnej umożliwia krótszy pobyt pacjentki w placówce. Cieszę się, że w Polsce już od lat dostępne w leczeniu raka piersi jest podanie podskórne jednego z leków – to pozwala pacjentce na większy komfort podczas leczenia. W przypadku kiedy ten lek podawany jest w monoterapii, sytuacja jest wielce komfortowa – pacjentka co prawda przychodzi do placówki onkologicznej, bo na razie nie podaje się tych leków w ambulatorium, ale korzysta jedynie z gabinetu zabiegowego. Zastrzyk podawany jest przez kilka, kilkanaście minut i cała wizyta może trwać o wiele krócej niż wówczas, kiedy lek podawany jest w formie wlewu dożylnego.

Z dożylnymi wlewami wiąże się niemały stres – jeśli pojawia się możliwość przyjęcia leku w innej formie, pacjentka kwalifikuje się do niej, chętnie z niej korzysta...

Wpływ tej formy podania leku doskonale mogę podać na swoim przykładzie – jestem pacjentką, która chorowała na HER2-dodatniego raka piersi. W 2010 roku miałam diagnozę, leczyłam się półtora roku – w 2011 i 2012 roku. Przyjmowałam wlewy dożylne. Była to najpierw chemioterapia, a później właśnie monoterapia – jednym z leków na HER2-dodatniego raka piersi. Wówczas jeszcze ten lek nie występował w formie podskórnej. Pamiętam, jak bardzo cierpiałam, gdy musiałam kolejny co trzy tygodnie spędzać dzień na podaniu leku. Byłam załamana, że to leczenie musi być takie „ciężkie”, tak obciążające… Dlatego niezmiernie się cieszę, że lek jest w Polsce dostępny i że kobiety, które teraz się leczą z powodu raka piersi HER2 dodatniego, mogą dokonywać – oczywiście, wspólnie z lekarzem – takiego wyboru. Czy wybierają lek dożylny, czy podanie podskórne.

Wielokrotnie dyskutując o standardzie leczenia pacjentek onkologicznych pomijamy kwestię jakości ich życia, tymczasem leczenie przeciwnowotworowe może w niektórych przypadkach być mniej uciążliwe. To bardzo ważne dla kobiet?

Zdecydowanie: podania doustne i podskórne w leczeniu nowotworów pozwalają pacjentowi i przy okazji jego bliskim na inną organizację dnia, na inną organizację życia. Teraz wiele pacjentek, nawet podczas terapii, decyduje się na pracę zawodową. Jeśli korzystają z podań podskórnych, mogą wziąć sobie po prostu pół dnia wolnego, „wyskoczyć”, przyjąć zastrzyk i wrócić do pracy. To zapewnia nieporównywalny komfort psychiczny, inne samopoczucie, a także inną kondycję fizyczną. Widzę w tych nowoczesnych formach podania leków same korzyści. Również w kwestii kosztów pośrednich, jakie pacjent i jego bliscy ponoszą w związku z leczeniem.

W Polsce zaczynamy doceniać kwestię jakości życia pacjenta. Nowotwory leczy się coraz lepiej, pacjenci żyją coraz dłużej i – choć to leczenie trwa, niejednokrotnie dużo dłużej niż wcześniej – pozwala jednak pacjentowi na życie w lepszej jakości. Choroba nowotworowa staje się już w wielu przypadkach chorobą przewlekłą, a nie chorobą śmiertelną i tak właśnie musimy zacząć postrzegać nowotwory. Konieczne jest więc zorganizowanie systemu opieki onkologicznej w taki sposób, aby pacjent mógł normalnie funkcjonować, będąc w trakcie leczenia. Jednym z elementów zapewniających lepsze funkcjonowanie są właśnie nowoczesne formy podania leku: doustne czy podskórne, jak w raku piersi.

Podskórne i doustne formy podawania leków pozwalają ograniczać negatywne skutki leczenia onkologicznego dla życia zawodowego, społecznego i rodzinnego?

Jest jeszcze jedna dodatkowa korzyść: chemioterapia ogromnie niszczy żyły. Często pacjentki, po przyjęciu wielu wlewów chemioterapii, jeśli nie mają zastosowanego portu, mają poniszczone żyły. Nowoczesne formy podania leku to dodatkowy element, który sprawia, że nie ma tego wkłucia w żyłę. Nie ma tego bolesnego miejsca. Korzystając z podania podskórnego, „oszczędzamy” żyły pacjentki, a to jest niezmiernie ważne.

Świadomość pacjentek z rakiem piersi na przestrzeni lat się zmienia – pacjentki coraz częściej chcą wiedzieć więcej o standardzie i możliwościach leczenia ich choroby. Coraz częściej proszą też lekarzy o bardziej dogodne formy przyjmowania leków?

Wiedza pacjentek – nawet na przestrzeni tych lat, odkąd ja pomagam pacjentom – w ogromnym stopniu uległa zmianie. Dostęp do szerokiej, ale też jakościowej wiedzy z zakresu leczenia raka piersi w ostatnich latach również ogromnie się poszerzył. W związku z tym pacjentki często coraz młodsze – w Polsce coraz częściej chorują młode kobiety, które znają język angielski, mają dostęp do stron internetowych z całego świata – korzystają z tej wiedzy, mają pełną świadomość, jakie są terapie, jak leczy się raka piersi w świecie i chcą, żeby w Polsce były dostępne dla nich również tego rodzaju rozwiązania. Zaangażowany pacjent to jest najwyższe dobro, dlatego że świadomie uczestniczy w swoim leczeniu, stosuje się do zaleceń lekarskich.

Terapie doustne czy podskórne są coraz częściej stosowane w raku piersi. Jakie są obecnie potrzeby w tym zakresie? Jakich terapii oczekują pacjenci na najbliższych listach refundacyjnych?

Pandemia, Covid-19, zamknięcie nas w domach, zamknięcie placówek i problemy z tym związane sprawiły, że nowoczesne terapie zaczęły być bardzo doceniane. Covid pokazał nam, że nie zawsze jest potrzebna długa hospitalizacja i że niesie ona za sobą również skutki uboczne. Podawanie terapii doustne czy podskórnych przynosi oszczędności finansowe, skrócenie pobytu w placówce, mniejsze zaangażowanie personelu medycznego, ale też mniejsze narażenie pacjentki na zakażenia różnego rodzaju.

W przypadku raka piersi wiemy, że jest w procesie refundacyjnym w Ministerstwie Zdrowia lek – tzw. podwójna blokada. Dotychczas stosowany jeden z leków wchodzących w skład tej podwójnej blokady jest już w Polsce dostępny, pacjentki go od lat przyjmują, w podaniu podskórnym. Ta podwójna blokada jest już też od kilku lat w użyciu w Polsce w formie wlewu dożylnego. Mam nadzieję, że – mając na uwadze wszystkie korzyści, jakie z tego płyną dla pacjentki i dla placówki, a co za tym idzie również oszczędności dla systemu – na najbliższych listach refundacyjnych te leki, w formie terapii podskórnej, się znajdą.

Co można jeszcze zrobić by poprawić sytuację pacjentek z rakiem piersi? Jakie zmiany organizacyjne i systemowe są oczekiwane przez środowisko pacjentów?

Tych zmian potrzeba nam jeszcze wiele. Począwszy od budowania świadomości społecznej w zakresie zgłaszania się na badania przesiewowe. Z profilaktycznej mammografii korzysta 36% kobiet – te dane musimy absolutnie zmienić, ponieważ wczesne wykrycie raka piersi gwarantuje w wielu przypadkach wyleczenie. Kolejna rzecz to jest to, o co apelujemy jako inicjatywa „Wspólnie dla zdrowia kobiet”, którą stworzyło kilka organizacji pacjenckich. Chodzi o możliwość wystawiania skierowania na USG piersi przez lekarza POZ. To jeden z takich elementów, który absolutnie przyspieszyłby diagnostykę u kobiety, która np. wyczuła guza.

Warto byłoby zachować pozytywny trend w uzupełnianiu list refundacyjnych o najnowsze terapie w raku piersi. Udaje się to robić przez ostatnich kilka lat. Mam nadzieję, że ten proces się nie zatrzyma i tak regularnie terapie na raka piersi będą refundowane.

Czego byśmy jeszcze, jako pacjenci, bardzo oczekiwali? By nasi lekarze, którzy leczą raka piersi, byli odciążeni, otrzymali wsparcie – w postaci koordynatora z szerokimi uprawnieniami lub asystentki medycznej, która wspierałaby lekarza w opiece nad pacjentką. Onkologów w Polsce jest za mało, a pacjentek – coraz więcej. Lekarze potrzebują wsparcia. O to apelujemy.