Choroby psychiczne często związane są z niedoskonałością ośrodkowego układu nerwowego, mają podłoże genetyczne. Czasem, jeśli nie będziemy poddani silnemu działaniu stresu, mogą się w ogóle nie ujawnić.
– Nadmiar bodźców, tzw. stresorów, może doprowadzić do aktywacji choroby – podkreślił Koprowicz. – Niestety, warunki, w jakich żyjemy podczas pandemii, to jest wyskoki poziom lęku, stresu, niepokoju, obaw – tłumaczył. – Wszystko to powoduje, że zwiększa się ilość wydzielanego hormonu stresu – kortyzolu. Pandemiczna rzeczywistość sprawia, że część z nas zaczyna podupadać psychicznie – zaznaczył. – Może nie od razu są do choroby, ale przynajmniej zaburzenia – wyjaśnił Koprowicz.
Nadal nie wiemy, co przed nami
Psychiatra przyznał, że najprawdopodobniej nikt nie wie, jak będzie przebiegała epidemia, z której trzecią falą się zmagamy.
– Przecież nawet rządzący, analizując sytuację, mają kilka modeli postępowania. Od łagodnego, pozytywnego, po ten najbardziej dramatyczny – zauważył. – Patrząc na to co się dzieje teraz, mam wrażenie, że chyba liczba zakażeń zacznie spadać – powiedział Koprowicz.
– Oczywiście nadal będą nas bombardować informacje o przeciążonych szpitalach, bo przecież każdy szczyt zachorowań musi mieć odzwierciedlenie w większej liczbie osób w szpitalach i – niestety – w zgonach. Przy tej zjadliwości wirusa skuteczność systemu opieki zdrowotnej, jeśli chodzi o te najcięższe stany chorych na COVID-19, leżących pod respiratorami, znacznie się zmniejsza – podkreślił. – Na ok. 3,5 tys. osób pod respiratorami ponad 2 tys., może nawet 2,5 tys., może umrzeć – powiedział PAP Koprowicz.
Zdaniem psychiatry szpital tymczasowy na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdzie lekarz jest konsultantem, jest przeładowany.
– Niestety, jest bardzo dużo pacjentów. Teraz, już po raz kolejny, kiedy byłem w szpitalu na Narodowym, widziałem wywożone ciała pacjentów – relacjonował. – To już nie jest szpital dla lżej przechodzących chorobę, tylko te stany są znacznie cięższe – dodał.
Coraz więcej pacjentów potrzebuje pomocy psychiatrycznej i psychologicznej
Lekarz podkreślił, że coraz częściej zdarzają mu się interwencje u pacjentów, którzy przeszli COVID-19 i szukają pomocy u specjalisty. Te osoby – jak zauważył psychiatra – są sfrustrowane fizycznym osłabieniem po przebytej chorobie. W konsekwencji to powoduje poczucie gorszego funkcjonowania, gorszego spełniania tzw. roli społecznej. Poczucie mniejszej wydolności fizycznej rodzi lęk, co będzie dalej.
Koprowicz przyznał jednak, że nie ma sposobu, aby precyzyjnie określić, kiedy – w sytuacji kryzysowej – powinniśmy się zgłosić do psychiatry. – Jest to bardzo indywidualna sprawa. Także w pandemii. Są osoby, które nawet kiedy mają błahe dolegliwości, biegną do lekarza. Są także ludzie przychodzący późno, w zaawansowanej postaci depresji – wymieniał.
Społeczne koszty pandemii
Szef Poradni Zdrowia Psychicznego w stołecznym szpitalu MSWiA zaobserwował ostatnio – jak to określił – społeczne koszty pandemii.
– Towarzyszą nam teraz trudne emocje. Jest to związane z niepewnością, co się stanie. Emocje te wiążą się ze strachem, z lękiem o nasze i naszych bliskich życie i zdrowie. Są też obawy o to, czy w czasie epidemii poradzimy sobie ekonomicznie – mówił.
Kolejnym czynnikiem społecznych kosztów pandemii jest – zdaniem psychiatry – duże poczucie samotności. – Odcięcie od kontaktów powoduje ogromy dyskomfort. Widzę to u siebie, bo przecież od niedawna pracuję w Warszawie i mam tu dawno niewidzianych znajomych, ale teraz też nie możemy się spotkać. Kiedyś po prostu nie mieliśmy czasu na spotkania, teraz przekładamy je z powodu epidemii – zwrócił uwagę.
– Kiedy dzwonię do znajomych, nawet na drobną uwagę o spotkaniu, słyszę często: Boimy się o swoje życie, spotkajmy się, jak będziemy zaszczepieni. Sami zaczynamy, mimo doskwierającej samotności, ograniczać się w kontaktach i zamykać we własnych światach, bojąc się, czy osoba znajoma czegoś złego nie przyniesie – tłumaczył.
Wiele wskazuje na to, że – jak mówił lekarz – nasze problemy psychiczne pojawiające się podczas epidemii nie skończą się po jej ustaniu. – Tak silny i długotrwały stres, który pojawił się przecież nagle, będzie miał istotne znaczenie w przyszłości. Nie mamy dużych doświadczeń w niwelowaniu problemów psychicznych podczas zarazy, bo takie pandemie jak obecna zdarzają się mniej więcej raz na sto lat – na przykład w czasie epidemii wyjątkowo zjadliwej grypy, tzw. hiszpanki, która dotarła do Europy z Ameryki pod koniec pierwszej wojny światowe, nikt nie prowadził wówczas badań psychiatrycznych związanych z konsekwencjami epidemii. Nie wiadomo, jak na społeczeństwa sprzed stu lat wpływały spowodowane zarazą lęki o przyszłość – powiedział.
Ważnym czynnikiem walki z psychicznymi i społecznymi, negatywnymi skutkami pandemii, są chociażby leki przeciwlękowe. – Bada się teraz, na przykład, czy któreś konkretne leki, w sytuacji ciągłego zagrożenia, sprawdzają się lepiej. To wszystko jest przed nami, uczymy się tego – poinformował psychiatra.
Koprowicz przyznał, że bardzo dobrym pomysłem jest wprowadzenie, wzorem Francuzów, tzw. pakietów leczenia dla dzieci i młodzieży z depresją. Psychiatra ma jednak wątpliwości, czy teraz, w naszym kraju, będzie to możliwe.
– Pomysł znad Sekwany jest wspaniały, tylko że to można ogłaszać w kraju, który – jak właśnie Francja – ma sprawny system opieki psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży. Polska, niestety, od dziesiątek lat, tego problemu nie rozwiązała. Teraz mówi się o jakiejś reformie opieki psychiatrycznej dla najmłodszych, ale reforma to przede wszystkim ludzie. Specjaliści, których nie ma. A potrzebujemy teraz setek psychiatrów – podsumował Jacek Koprowicz.
Czytaj też:
Terapia poznawczo-behawioralna: skuteczna metoda leczenia depresji i zaburzeń lękowych