Dr Grzesiowski dla „Wprost”: Wciąż jesteśmy o kilka kroków za koronawirusem. COVID-19 nadal nas wyprzedza

Dr Grzesiowski dla „Wprost”: Wciąż jesteśmy o kilka kroków za koronawirusem. COVID-19 nadal nas wyprzedza

Dodano: 
Koronawirus
Koronawirus Źródło:Freepik/Drazen Zigic
Wydaje się, że wszyscy zapomnieli już o koronawirusie. Wraz ze zniesieniem stanu zagrożenia epidemicznego drastycznie spadło zainteresowanie wirusem i zachorowaniami. Tymczasem zagrożenie wcale nie minęło, o czym w rozmowie z „Wprost” przypomina doktor Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych.

Od 1 lipca 2023 roku w Polsce przestał obowiązywać stan zagrożenia epidemicznego. Wiele osób potraktowało to jako oznakę końca niebezpieczeństwa związanego z koronawirusem. „W tej chwili w zasadzie nie ma żadnego oficjalnego przekazu na temat koronawirusa. Rządowe służby milczą na jego temat. Nie ma żadnych ostrzeżeń, przypomnień czy zaleceń. Poza garstką zapaleńców nikt nie chce do tematu COVID-u wracać. Zachowujemy się tak, jakby wirus nigdy nie istniał. Takie zachowanie przynosi wiele szkód. Nie możemy ignorować wirusa i zagrożeń z nim związanych, ponieważ wiele osób z grup ryzyka może stracić zdrowie, a nawet życie” – zauważa doktor Grzesiowski.

Mamy coraz więcej zakażeń koronawirusem

Temat koronawirusa został przez władze zamieciony pod dywan. Nie oznacza to jednak, że problem przestał istnieć. Wręcz przeciwnie. Zakażeń obecnie szybko przybywa. Wystarczy analiza szczątkowych i lakonicznych statystyk publikowanych przez resort zdrowia, by się o tym przekonać.

– Nawet przy tej mizernej diagnostyce, jaką mamy obecnie, widać wyraźnie, że mamy coraz więcej zakażeń koronawirusem. Około 40 procent testów daje wynik dodatni. To pokazuje, że mierzymy się z nasiloną falą zachorowań. Zresztą widzimy to wszędzie wokół – mnóstwo pacjentów choruje. Choruje też personel w placówkach medycznych, w których zaczyna brakować miejsc izolacyjnych dla pacjentów. Często nie są to pierwszorazowe infekcje, ale kolejne reinfekcje (tj. ponowne zachorowania drugie, trzecie, czwarte) – podkreśla doktor Grzesiowski.

W tej chwili jednym z najczęściej występujących objawów zakażenia koronawirusem jest silny ból gardła, który uniemożliwia swobodne przełykanie. Towarzyszą mu często: gorączka, ból mięśni oraz skrajne osłabienie. Chorego dosłownie „ścina z nóg”. Brakuje mu sił na wykonywanie podstawowych czynności. W przebiegu infekcji pojawia się również suchy kaszel. Hospitalizacji wymagają osoby ze schorzeniami współistniejącymi, a także seniorzy. Ci pacjenci często tracą apetyt. Nie czują też pragnienia. Przestają jeść i pić. Dochodzi wówczas do powstania ujemnego bilansu energetycznego (katabolizmu), co jest bardzo niebezpieczne i wpływa negatywnie na przebieg choroby.

Bardzo groźnym zjawiskiem jest tak zwany long COVID, czyli odległe objawy infekcji koronawirusa. Występują wówczas, gdy w organizmie utrzymuje się przewlekły stan zapalny (mimo zakończenia ostrej infekcji), co prowadzi do uszkodzenia wielu narządów, na przykład serca, płuc, mózgu, jajników, jąder, nerek itp. Im cięższy przebieg infekcji, tym większe ryzyko rozwoju long COVID. Co ważne po okresie pandemii wzrosła liczba chorych z chorobami autoimmunologicznymi o nietypowym przebiegu.

W Japonii testują nowy lek na koronawirusa

Nowy lek na koronawirusa jest testowany w Japonii. Właśnie skończyły się badania trzeciej fazy. Farmaceutyk, jak zaznacza doktor Grzesiowski, jest bardzo skuteczny. Hamuje białko odpowiedzialne za uwalnianie wirusa z komórek.

– Już po trzech dniach przyjmowania leku replikacja wirusa ustaje u 80 procent osób, a po pięciu dniach u 100 procent pacjentów. Lek pozwoliłby na zmniejszenie transmisyjności koronawirusa. Podany na wczesnym etapie infekcji mógłby ograniczyć zakaźność – wyjaśnia ekspert.

Lek został zgłoszony do amerykańskiej Agencji Żywności i Leków (Food and Drug Administration). FDA nie podjęła jednak jeszcze decyzji dotyczącej dopuszczenia farmaceutyku na rynku w Stanach Zjednoczonych. Funkcjonowanie w obrocie tylko jednego leku na COVID-19 nie jest dobrym zjawiskiem. Wysoka cena środka sprawia bowiem, że jego stosowanie wymaga refundacji ze strony państwa. Niestety w obecnej fali w Polsce nie mamy dostępnego tego leku refundowanego, co oznacza, że większość pacjentów nie będzie mogła go otrzymać ze względu na wysoką cenę (około 6 tysięcy złotych za kurację)

Nowe warianty koronawirusa w natarciu

Doktor Grzesiowski zwraca uwagę, że cały czas pojawiają się nowe warianty koronawirusa. Mnożą się one w sposób nieograniczony. Podstawowa zasada w genetyce wirusów RNA głosi: im więcej replikacji, tym więcej mutacji. Każdy zakażony człowiek może być źródłem nowego wariantu patogenu.

– Można obrazowo powiedzieć, że obecnie pływamy w »zupie« pełnej nowych wariantów, w której co jakiś czas pojawia się kolejny wariant koronawirusa, który zaczyna dominować. To bardzo niebezpieczne, bo istnieje ryzyko, że taki zmieniony wariant »przełamie« nabytą przez społeczeństwo odporność – podkreśla ekspert.

W Stanach Zjednoczonych niedawno pojawił się nowy wariant koronawirusa HV.1. Jak zauważa doktor Grzesiowski najprawdopodobniej nie dotarł on jeszcze do Polski, ale to kwestia czasu, bo szybko zwiększa swój zasięg i jest już w Europie Zachodniej.

„Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie nadążyć za powstającymi mutacjami. Wciąż jesteśmy o kilka kroków za koronawirusem. COVID-19 nadal nas wyprzedza. Nie jesteśmy w stanie go dogonić, przynajmniej nie za pomocą obecnie stosowanych preparatów ochronnych. Najlepsze byłyby pełnokomórkowe szczepionki donosowe, które blokują wnikanie wirusa do organizmu. Osoba zaszczepiona nie chorowałaby wcale. To jednak pieśń przyszłości. Obecnie produkowane szczepionki RNA mają tę wadę, że często muszą być uaktualniane i po każdej zmianie potrzebujemy przynajmniej dwóch-trzech miesięcy, by je wyprodukować i zarejestrować po wykonaniu badań skuteczności i bezpieczeństwa” – zaznacza ekspert.

Jak chronić się przed koronawirusem?

Przede wszystkim, jak radzi doktor Grzesiowski, powinniśmy zachować zdrowy rozsądek. Jeśli mamy objawy infekcji, powinniśmy zostać w domu. Gdy chory musi wyjść z domu, powinien założyć maseczkę. W zamkniętych pomieszczeniach, gdzie jest dużo osób także maseczki powinny być zalecane, podobnie jak w placówkach medycznych. Oczywiście, ważna jest również diagnostyka (testowanie), dezynfekcja rąk i wentylacja pomieszczeń.

Czytaj też:
Nie noszą maseczek mimo podejrzenia COVID-19. „To brak szacunku dla innych ludzi”
Czytaj też:
Wszystkie warianty koronawirusa mają jedną wspólną cechę. Wnioski badaczy zaskakują