Miasto Meksyk składa się z 16 gmin i w żadnej z nich nie da się kupić tamponów. Powodem jest wprowadzenie zakazu używania jednorazowych produktów z plastiku, który wszedł w życie 1 stycznia. Dziennikarze gazety „Milenio” napisali, że nie byli w stanie kupić tamponów w żadnym ze sklepów w stolicy, jednak są one szeroko dostępne w całym stanie Meksyk, gdzie jednorazowe tworzywa sztuczne pozostają wciąż legalnie w sprzedaży.
Podatek do tamponów
„Podatek od tamponów” to swobodny termin używany wobec regulacji na całym świecie, które włączają środki higieny intymnej do produktów, które „nie są środkami pierwszej potrzeby”, więc nie trzeba znosić związanych z nimi wyższych opłat. Od lat organizacje feministyczne na całym świecie protestują przeciwko takim rozwiązaniom, ponieważ dla kobiet w wieku rozrodczym podpaski czy tampony są w czasie miesiączki niezbędne, a muszą za nie jeszcze dodatkowo płacić. W Polsce obowiązuje 5-procentowy podatek na tego typu produkty, podobnie jak w całej Unii Europejskiej, od 1 stycznia 2021 roku przestał on obowiązywać w Wielkiej Brytanii.
Z kolei minister środowiska Meksyku Mariana Robles stwierdziła w styczniu w jednej ze swoich wypowiedzi, że tampony z plastikowymi aplikatorami, podobnie jak plastikowe kubki, widelce czy nosze nie należą do produktów pierwszej potrzeby.
Kobiety protestują
Wiele kobiet ma inne zdanie i protestuje wobec nowych regulacji w mediach społecznościowych. Napisały również list do burmistrzyni miasta Meksyk Claudii Sheinbaum, by przestała nazywać prawo przywilejem i zrezygnowała z opodatkowania środków higienicznych. W odpowiedzi władze zasugerowały, że kobiety powinny skorzystać z kubeczków menstruacyjnych, które są znacznie bardziej ekologiczne. To jednak nie jest rozwiązaniem na chwilę obecną dla wszystkich. Jak napisał na Twitterze naukowiec Carlos Elizondo, jakby meksykańskie kobiety miały zbyt mało problemów do zwalczania, w środku pandemii zyskały kolejny.
Czytaj też:
Kubeczki menstruacyjne – tak czy nie? Naukowcy mają swoje zdanie