5 przekonań, które zatruwają nam życie. Terapeutka radzi, na co uważać

5 przekonań, które zatruwają nam życie. Terapeutka radzi, na co uważać

Dodano: 
Ból głowy
Ból głowy Źródło:Unsplash / Ivan Aleksic
Niektórzy żyją w przekonaniu, że przeżywanie uczuć – zazwyczaj tych trudnych – oznacza słabość. Źródła takiego przekonania mogą być różne. Jednym z możliwych jest niewiedza, jak sobie z tymi trudnymi uczuciami radzić. Ale nie tylko kwestia „uczuć” może utrudniać nam życie. Psychoterapeutka Katarzyna Stefaniak wyjaśnia, jakie myśli i przekonania sprawiają, że żyje nam się ciężej.
  • Zgadnij, czego potrzebuję

Dość często w rozmowach „wychodzi” nasze założenie, że bliska osoba powinna zgadnąć, na czym nam zależy, czego potrzebujemy. Jesteśmy zaskoczeni, gdy po okresie zakochania i zauroczenia nagle okazuje się, że już nie jesteśmy „jednością”. Coraz częściej dzieje się natomiast tak, że w swoich potrzebach i oczekiwaniach już nie zgrywamy się „bez słów”. Wyobrażenie, że druga osoba będzie sama z siebie wiedziała, co w danej chwili jest naszym pragnieniem, to pokłosie fantazji z czasów bycia w brzuchu mamy, kiedy wszystkie nasze potrzeby były zaspokajane automatycznie przez procesy biologiczne (w czasie prenatalnym).

Moment narodzin powoduje, że stajemy się oddzielnymi bytami: od tego momentu następuje proces dorastania i idącej za tym konieczności naszej samodzielności nie tylko fizycznej, ale także emocjonalnej i poznawczej.

Niesie to radość z nowych możliwości, ale i trudność związaną z tym, że ważne dla nas osoby są „oddzielne” od nas i możemy się różnić. W związku z tym musimy znaleźć sposób na współpracę, by zaspokoić nasze potrzeby. Niezbędne do tego jest przede wszystkim odkrywanie się z własnymi emocjami i potrzebami. Jeśli nie damy znać drugiemu człowiekowi, co dla nas jest ważne, czego potrzebujemy, a co nam nie pasuje, druga osoba może tego nie zgadnąć, bowiem „nie siedzi w naszej głowie”. Ma swoje życie wewnętrzne, którym czasem jest pochłonięta, a my czasami mamy potrzeby, których na pierwszy rzut oka nie widać, bo skutecznie i niekiedy nieświadomie przybieramy jakąś maskę.

Czytaj też:
Dlaczego wciąż nie możesz zapomnieć o rozstaniu? Oto co mówi psychologia

Najtrudniej jest, kiedy na zewnątrz pokazujemy coś przeciwnego niż to, co potrzebujemy, na przykład:

Potrzebuję przytulenia, a krzyczę na kogoś lub chodzę naburmuszony/a.

Wtedy szanse, że druga osoba będzie w stanie się do nas dostroić, gwałtownie spadają. Zazwyczaj jest tak, że sami trochę nie akceptujemy tej część siebie, która potrzebuje czegoś od innych.

Niektórzy też mówią, że jak poproszą, to jest to nieważne lub/bo wymuszone na drugiej osobie. Chcieliby, by inni domyślali się tego co w danej chwili jest dla nich ważne. Obniżają tym samym wartość daru od drugiego człowieka. Trudno też im dostrzec, że nie są „panami” innych. Że druga osoba ma wolną wolę coś nam dać, negocjować lub odmówić. Za taką postawą czasem kryje się lęk przed odsłonięciem się i odmową. Dal niektórych osób odmowa jest bardzo trudna, ponieważ uważają, że to oznacza, że nie zasługują lub nie są ważni jako ludzie – czyli odnoszą ją do własnej wartości.

Tymczasem inni odmawiają także ze swoich powodów, a to że nie zawsze jesteśmy na pierwszym miejscu nie musi oznaczać, że nas nie kochają lub, że nie mamy wartości jako ludzie.

Tak czy inaczej, każdy z nas się zmienia. Mogą się zmieniać także nasze potrzeby, stosunek do ważnych osób, sytuacji lub działań. Gdy nie rozmawiamy i nie pokazujemy siebie, druga osoba może nie zdawać sobie z tego sprawy.

Zrozumienie „bez słów” jest możliwe tylko wtedy, gdy pokazujemy siebie bliskim, reagujemy, mówimy, odsłaniamy się. Jednak jest to praca, której nie da się wykonać raz i na zawsze. Jest to proces, w którym w zasadzie „rozumienie się bez słów” jest tylko efektem ubocznym, który czasem udaje się osiągnąć, ale nigdy nie powinien być celem.

Źródło: Wprost