Wprost: Wielu z nas ucierpiało z powodu pandemii COVID-19. Dane pokazują, że o 30 proc. wzrosła liczba osób z depresją, zaburzeniami lękowymi. Faktycznie jest aż tak źle?
Prof. Dominika Dudek: Potwierdzają to twarde dane naukowe z różnych krajów. Sama pandemia wywarła na nas bardzo duży wpływ. Wielu z nas nie dało sobie z tym rady – zwłaszcza osoby starsze, choć kryzys dotknął też młodych.
Mamy kryzys rodziny, wzrost przemocy domowej, uzależnień, częstości nadużywania substancji narkotykowych.
Z drugiej strony, samo zachorowanie na COVID-19 często powodowało lęk przed śmiercią, zwłaszcza w przypadku znalezienia się na mało przyjaznym oddziale covidowym. Poza tym SARS-CoV-2 to wirus, który ma działanie neutropowe, uszkadza barierę krew-mózg, może powodować mikroudary, uszkodzenia mózgu.
Niewydolność oddechowa, duszność, hipoksja – to również wpływa na pracę mózgu, podobnie jak niektóre leki podawane w COVID-19, np. sterydy. Zachorowanie na koronawirusa może też przyspieszać rozwój procesów otępiennych.
Obserwujemy dużo stanów depresyjnych, lękowych, objawy z grupy stresu pourazowego. Pojawiają się przewlekłe problemy ze snem, zmęczenie, brak energii.
Konsekwencje psychiatryczne pandemii będą nam towarzyszyć latami.