Przyjrzyjmy się historii Mai, obecnie 30-letniej terapeutki zajęciowej. Maja była dzieckiem „osobnym”, lubiącym przebywać w swoim towarzystwie, dlatego wiele dzieci i dorosłych uważało ją za osobę nieśmiałą. Bardzo dobrze się uczyła i lubiła chodzić do szkoły, lecz ciężko było jej wytrzymać hałas na przerwach; wolała wtedy zostać w klasie lub skryć się w bibliotece czy toalecie. Wizyty na festynach, w wesołym miasteczku i innych podobnych miejscach okupowała silnym bólem głowy, rozdrażnieniem, a nawet nudnościami.
Nawet jako nastolatka i studentka, zamiast pójść do dyskoteki, klubu czy zatłoczonego pubu, Maja wolała wyjść na spacer, do kina lub zostać w domu i poczytać. Przy tym wszystkim chętnie uczestniczyła w życiu kulturalnym swojej miejscowości. Sama chodziła na lekcje rysunku i ceramiki, w wolnych chwilach malowała.
Część osób uważało ją za wyniosłą i izolującą się, inni bardzo ją lubili ze względu na jej empatię, umiejętność słuchania i chęć niesienia pomocy.
Po studiach socjologicznych, zamiast jak większość znajomych pójść do pracy do korporacji (Maja znała biegle język angielski i francuski), ukończyła kurs arteterapii i podjęła pracę w ośrodku socjoterapii oraz pobliskiej fundacji wspierającej osoby niepełnosprawne ruchowo.
Praca sprawiała Mai dużą satysfakcję, lecz niskie dochody nie pozwalały jej na realizowanie wszystkich swoich pasji. Często popadała też w stany depresyjne z powodu poczucia niskiej wartości, samotności (miała tylko kilka krótkotrwałych związków) czy niedostosowania do wymogów współczesnego świata. W końcu zdecydowała się na podjęcie psychoterapii.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.