Wprost: Wielu pana pacjentów zmarło z powodu COVID-19?
Prof. Artur Jurczyszyn: Niestety, kilku straciłem. Pacjenci często do mnie dzwonili, pytając, co mają robić, gdy doszło do zakażenia koronawirusem. Często wychodzili z choroby – ale nie zawsze.
Pamiętam jeden z takich telefonów: objawy wskazywały na ciężki przebieg infekcji, powiedziałem, żeby pacjent szybko zgłosił się na oddział covidowy. Byłem w kontakcie z lekarzami na oddziale. Po kilku tygodniach pacjent musiał zostać podłączony do respiratora. Zmarł.
95 proc. pacjentów chorych na szpiczaka podłączonych do respiratora umiera. Z publikacji światowych dotyczących pacjentów ze szpiczakiem wynika, że koronawirus jest bardzo groźny dla pacjentów ze szpiczakiem: śmiertelność u tych pacjentów w wyniku infekcji COVID-19 wynosiła od 30 do 60 proc. – najwyższa była w Anglii.
Pacjenci chorzy na szpiczaka mają ciężki, wtórny niedobór odporności. Jeśli zachorują, wirus jest dla nich bardzo niebezpieczny. Mam jednak wrażenie, że w naszym ośrodku krakowskim śmiertelność nie była aż tak wysoka, jak to było widoczne w innych krajach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.