Daria miała 11 lat, gdy trafiła na odział onkologii z diagnozą zaawansowania nowotworu w czwartym stadium. – A dzień wcześniej jeszcze grała w piłkę! Była zdrową dziewczynką, jeździła konno, chodziła na różne zajęcia i nic nie wskazywało, że jest chora – opowiada jej mama, Natalia. Wieczorem dziewczynka dostała bardzo silnych bólów brzucha, potem pojawiła się gorączka. Jazda na szpitalną izbę przyjęć, USG, podejrzenie torbieli – dopiero podczas operacji okazało się, że to nie zwykła torbiel, tylko dwa guzy nowotworowe, z których jeden pękł – stąd silne bóle brzucha.
– Nic nie wskazywało na to, że córka może chorować, nie miała żadnych objawów. Teraz jednak, wiem, że nowotwór mógłby zostać wcześniej zdiagnozowany, gdybym wykonywała jej badania: morfologię i USG jamy brzusznej. Nie wiedziałam, że warto to robić – opowiada Natalia.
Daria przeszła kilka operacji i długotrwałe leczenie. Na szczęście, mimo późnej diagnozy, nowotwór udało się wyleczyć. Dziś studiuje, ale też włącza się w akcje propagujące wiedzę na temat profilaktyki i objawów nowotworów u dzieci.
Diagnoza jak grom
Skąd u dziecka, które urodziło się zdrowe, nie miało żadnych czynników ryzyka, nie zdążyło prowadzić „niezdrowego” trybu życia, zachorowanie na nowotwór?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.