Ciężar nadwagi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziedziczymy nawyki żywieniowe, nie geny otyłości – mówi prof. Magdalena Olszanecka-Glinianowicz, prezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością.

Czy istnieje uwarunkowana genetycznie skłonność do nadwagi i otyłości, czy też problemy z wagą są jedynie wynikiem prowadzonego stylu życia?

prof. Magdalena Olszanecka-Glinianowicz: Wśród ludzi mutacje pojedynczego genu warunkujące rozwój otyłości są bardzo rzadkie. Ludzki genom kształtujący się w trakcie ewolucji jest nastawiony na oszczędzanie zasobów energii w sytuacji, kiedy jest jej dostarczane więcej z pożywieniem, na czas, kiedy może wystąpić niedobór jedzenia. Te mechanizmy wykształciły się wtedy, gdy dostęp do żywności był ograniczony, a jej zdobycie wymagało wiele wysiłku. Obecnie, kiedy maczuga została zastąpiona przez wózek w hipermarkecie, te właściwości genomu sprzyjają rozwojowi nadwagi i otyłości. Najważniejszym czynnikiem odpowiedzialnym za epidemię otyłości jest jednak styl życia współczesnego człowieka. Można powiedzieć, że dziedziczymy raczej kuchnię, czyli nawyki żywieniowe, a nie geny. Dlatego tak ważna jest edukacja żywieniowa i kształtowanie prawidłowych nawyków już od najmłodszych lat.

Jakie są najczęściej występujące psychologiczne czynniki związane z otyłością?

Związek ten można rozpatrywać dwukierunkowo. Z jednej strony, niska samoocena, stres i nastroje depresyjne mogą być przyczyną kompensowania tych problemów za pomocą jedzenia i powodować rozwój otyłości. Z drugiej strony, wcześniej występująca otyłość może powodować obniżenie samooceny i jakości życia oraz występowanie stanów lękowych i depresyjnych, które prowadzą do izolacji społecznej, nadmiernego jedzenia i w efekcie do otyłości. Należy również zwrócić uwagę na to, że jeżeli człowiek zaczyna kompensować problemy psychologiczne jedzeniem i z czasem staje się to dominującym sposobem radzenia sobie ze stresem, możemy mówić o nałogu jedzenia. Bodźce związane z przyjmowaniem pokarmu wpływają na wydzielanie w ośrodkowym układzie nerwowym neuroprzekaźników odpowiedzialnych za nasz nastrój. Utrwalenie takich zachowań może być przyczyną powstania błędnego koła ucieczki w jedzenie u osób otyłych. Rośnie również częstość takich zaburzeń odżywiania, jak zespół nocnego jedzenia i jedzenie kompulsywne, które też mają podłoże psychiczne. Obecnie uważa się, że psychoterapia powinna być integralnym elementem leczenia otyłości niezależnie od tego, czy pacjent jest leczony zachowawczo, czy chirurgicznie.

Jaki wpływ ma spożycie węglowodanów na wystąpienie problemów z nadwagą? Czy osoby stosujące dietę odchudzającą powinny z nich zrezygnować?

W ostatnich latach coraz większą rolę w rozwoju otyłości przypisuje się zwiększeniu spożycia węglowodanów. W konsekwencji nie tylko w mediach, ale również w wielu gremiach medycznych lansowane są diety niskowęglowodanowe. Rzeczywiście, wyniki wielu badań pokazują, że zwiększone spożycie tzw. wolnych cukrów, czyli monosacharydów i disacharydów, dodanych do żywności przez producentów, kucharzy i samych konsumentów, a także naturalnie występujących w miodzie, syropach, sokach owocowych, zwiększa ryzyko rozwoju otyłości. Same węglowodany to jednak bardzo różnorodna grupa makroskładników pokarmowych, obejmująca niekorzystne dla zdrowia cukry proste, w tym monosacharydy: glukozę, fruktozę i galaktozę, disacharydy: sacharozę, maltozę, laktozę i trehalozę, poliole: sorbitol, mannitol, laktitol, ksylitol, erytritol, izomaltozę i maltitol, oraz tzw. wolne cukry, które to pojęcie obejmuje wspomniane wszystkie monoi disacharydy. Drugą grupę węglowodanów stanowią oligosacharydy, w tym alfa- -glukany (maltodekstyny) i inne (rafinoza, stachioza, fruktooligosacharydy, galaktooligosacharydy, polidekstroza i inulina). Trzecia grupa to węglowodany złożone, w tym skrobia (amylozy, amylopektyny i skrobie modyfikowane) oraz nieskrobiowe polisacharydy – to celuloza, hemiceluloza, pektyny, lignina, żywice roślinne, m.in. beta-glukany, śluzy roślinne i hydroksykoloidy. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, żeby węglowodany pokrywały 55-75 proc. dobowego zapotrzebowania energetycznego. Przy czym wolne cukry, czyli węglowodany proste, nie powinny stanowić więcej niż 10 proc. energii pochodzącej z ogółu węglowodanów.

Czy słodziki mogą być stosowane przez osoby z nadwagą?

Jest to sposób na zaspokojenie potrzeby odczuwania słodkiego smaku bez spożywania mono- i disacharydów, co może ułatwić realizację zaleceń dietetycznych i kontrolę glikemii. Po analizie badań dotyczących bezpieczeństwa niskokalorycznych substancji słodzących oraz badań analizujących wpływ ich zastosowania – na przykład zastąpienia napojów słodzonych cukrem czy fruktozą napojami słodzonymi słodzikami – Polskie Towarzystwo Badań nad Otyłością i Polskie Towarzystwo Diabetologiczne rekomendują zastępowanie nimi sacharozy przez osoby z rozpoznaniem nadwagi i otyłości. Szczególnie jeśli u tych osób występują zaburzenia gospodarki węglowodanowej, czyli nieprawidłowa glikemia na czczo, nietolerancja glukozy i cukrzyca typu 2. Należy jednak zwracać również uwagę na kaloryczność produktów, w których cukier zastąpiono słodzikami i które są reklamowane w handlu jako bezpieczne do spożycia przez chorych na cukrzycę, ponieważ nie wpływają one istotnie na poposiłkowe stężenia glukozy i insuliny. Mimo tej modyfikacji niektóre z nich mogą nadal mieć wysoką energetyczność z powoduzawartości tłuszczów i przyczyniać się do przyrostu masy ciała.

Co trzeba robić, żeby zmniejszyła się liczba osób z nadwagą i otyłością?

Tu nie ma łatwych rozwiązań i żadne pojedyncze działanie nie będzie efektywne. Żeby zahamować epidemię otyłości, konieczna jest współpraca producentów żywności, restauratorów, placówek oświatowych, środowiska medycznego oraz struktur samorządowych i rządowych. Ważne jest kształtowanie w społeczeństwie świadomości, że otyłość to choroba, a nie defekt kosmetyczny, oraz że otyłość ma inne konsekwencje zdrowotne. Wszystkie kampanie społeczne dotyczące edukacji żywieniowej powinny być przemyślane i ostrożne, ponieważ czasem zbyt duże uproszczenia mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Na przykład jak pokazały wyniki projektu unijnego „Eatwell”, kampania „Jedz warzywa i owoce” spowodowała wzrost spożycia owoców, ale nie warzyw. Biorąc pod uwagę energetyczność większości owoców, może to nawet powodować przyrost masy ciała. W niektórych krajach niezdrową żywność obłożono dodatkowym podatkiem, co nie przełożyło się na istotne zmniejszenie jej spożycia, bo nadal często jest ona tańsza niż ta mniej energetyczna. Należałoby raczej pomyśleć o wspomaganiu działań producentów żywności zmierzających do obniżenia jej kaloryczności przy zachowaniu jak najwyższych walorów zdrowotnych, na przykład przez ulgi podatkowe lub dotacje. Warto również się zastanowić nad dotowaniem zdrowej żywności dostarczanej do placówek oświatowych, co byłoby o wiele skuteczniejsze niż zakaz sprzedaży w szkole niezdrowej żywności, bo ajenci szkolnych sklepików byliby zachęceni do zmiany asortymentu. Ważnym elementem jest także wprowadzenie zmian do programów nauczania. Chodzi o jednolite programy edukacyjne, dostosowane do każdego poziomu nauczania, dotyczące wpływu żywności i aktywności fizycznej na zdrowie oraz zmiany w programach lekcji wychowania fizycznego. To tylko wierzchołek góry lodowej działań, które należy podjąć, ale w mojej opinii od nich należałoby zacząć.

Czy otyły pacjent ma w Polsce szanse na profesjonalne leczenie?

Skuteczne leczenie otyłości jest równie ważne jak jej profilaktyka. Chociaż otyłość jest zaliczana do epidemii XXI w., nadal nie jest ona traktowana jako choroba i w Polsce dostępność do specjalistycznego i profesjonalnego leczenia otyłości jest bardzo ograniczona. Działają u nas pojedyncze ośrodki profesjonalnie zajmujące się leczeniem otyłości. Mamy 14 lekarzy mających certyfikaty w zakresie leczenia otyłości Światowego i Europejskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością. Z pozoru mogłoby się wydawać, że maluję tu nieprawdziwy obraz rzeczywistości, ponieważ zgodnie z ustawą leczeniem otyłości powinni się zajmować lekarze rodzinni. NFZ kontraktuje świadczenia w tym zakresie w licznych specjalistycznych poradniach metabolicznych. Ponadto w wielu NZOZ i gabinetach prywatnych jest oferowane leczenie otyłości, a gabinety dietetyczne w większych miastach spotykamy prawie na co drugiej ulicy. Nie oznacza to jednak, że ten system zapewnia profesjonalne, zgodne z obecną wiedzą medyczną leczenie otyłości. Należy podkreślić, że ani szkolenie przed dyplomem, ani podyplomowe nie zapewnia lekarzom dostatecznej wiedzy w tym zakresie. W Polsce istnieją wąskie podspecjalizacje zajmujące się leczeniem powikłań otyłości, brakuje natomiast internistów, pediatrów i chirurgów mających profesjonalną wiedzę z zakresu leczenia dietetycznego oraz psychologicznych uwarunkowań i skutków otyłości, rehabilitacji ruchowej, a także przygotowania pacjentów do zabiegów chirurgii bariatrycznej oraz ich wieloletniego prowadzenia po tym leczeniu. Obesitologia nie może być traktowana, jak to często słyszę, jako wąska podspecjalizacja, bo profesjonalne leczenie otyłości wymaga wielospecjalistycznej wiedzy. Jak już wspomniałam, możliwość skierowania pacjenta do ośrodka, w którym będzie on właściwie leczony, na pewno poprawi sytuację chorych na otyłość w naszym kraju. Moim marzeniem jest powstanie w Polsce centrów leczenia otyłości, w których stanowiący zgrany duet chirurg i internista lub pediatra z podspecjalizacją z obesitologii, wspomagani przez psychologa i dietetyka, będą wspólnie działać dla dobra pacjentów i udowodnią, że zarówno zachowawcze, jak i zabiegowe leczenie otyłości jest skuteczne i efektywne kosztowo, jeżeli jest prowadzone przez profesjonalny zespół. ■