Przedłużająca się pandemia, permanentny strach o życie swoje i bliskich, lęk przed zakażeniem czy izolacją – to wpływa na zaburzenia psychiczne. Jednak być może dopiero za kilka lat okaże się, czy będziemy mieli do czynienia z falą depresji pocovidowych – powiedział PAP psychiatra Jacek Koprowicz, kierownik Przychodni Zdrowia Psychicznego w Centralnym Szpitalu MSWiA w Warszawie.
Czy po pandemii COVID-19 wzrośnie liczba zaburzeń depresyjnych?
W wyniku długotrwałości sytuacji epidemicznej w Polsce i na świecie obserwujemy wiele objawów zaburzeń psychicznych w wyniku Covid-19. Poczucie zmęczenia, które towarzyszyło pacjentom w trakcie choroby, pozostaje wiele miesięcy po zakażeniu – wskazał lekarz, który w ubiegłym roku był m.in. konsultantem psychiatrycznym w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym w Warszawie.
– Być może dopiero za kilka lat okaże się, że mamy do czynienia z falą depresji pocovidowych. Musiałby tutaj jednak globalnie nastąpić przyrost zaburzeń depresyjnych na poziomie 20, 30, 50 procent. Należałby zmierzyć częstość występowania choroby, ocenić, czy te wartości zachorowań podskoczyły. Jeżeli w Polsce zaburzenia depresyjne w ciągu lat wzrosną i będą występować na poziomie nie 10, a 15 procent, wówczas należałby się temu przyjrzeć i przebadać społeczeństwo, zweryfikować, ile z tych osób przeszło chorobę Covid-19 – tłumaczył dr Koprowicz.
Chora na COVID-19 policjantka. Czy ciężki przebieg choroby może powodować depresję?
Zwrócił uwagę, że w tej kwestii istotne byłaby zbadanie, czy pacjent przeszedł zakażenie łagodnie, czy ciężko, a faktem jest – jak podkreślił – że ciężki przebieg Covid-19 powoduje znaczny uszczerbek na zdrowiu.
– Przykład młodej policjantki, która z powodu zakażenia leżała w szpitalu kilka miesięcy, walczyła o życie podłączona do respiratora. Niestety niewielki procent pacjentów przeżywa taki stan, ona była w tej wąskiej grupie osób, którym się udało. Obecnie jest rehabilitowana, jednak prawdopodobnie nie wróci już do pełnej sprawności. Z naszego punktu widzenia powinna cieszyć się tym, że żyje, że znajduje się w tych dwóch procentach osób, które wyszły z tak ciężkiego przebiegu choroby. Z jej punktu widzenia – z pełnowartościowego obywatela, w pełni sprawnego funkcjonariusza policji, stała się osobą, która ma problem, żeby wstać z łóżka i pójść do łazienki – jest to o wiele trudniejsze. O ile jej stan wkrótce może się poprawić, to pytanie, czy będzie zdolna w przyszłości do jakiejkolwiek pracy – opowiadał.
Pytanie, czy teraz taka osoba będzie się cieszyła, że przeżyła, czy jednak za trzy miesiące lub pół roku dotknie ją depresja, bo zrozumie, że do końca życia będzie kaleką – podkreślił lekarz.
Zaznaczył jednocześnie, że osoby, które miały lekkie objawy, także są podatne na różnego rodzaju powikłania pocovidowe i zaburzenia psychiczne.
– Część osób, które dotyka takie przemęczenie, będzie sobie tłumaczyło, że to stres i praca, chociaż podświadomie wiedzą, że to nie jest przyczyna, że po zakażeniu coś się zmieniło i nie funkcjonują tak, jak wcześniej. Natomiast dla osób, które nie bagatelizują takich objawów, te pierwsze symptomy depresji będą bardziej widoczne – powiedział specjalista.
Powikłania po COVID-19: lęki, problemy ze snem i utrata poczucia czasu
– Niektóre osoby przestają jeść, tracą wagę, narzekają na zaburzenia w życiu seksualnym, na zaburzenia pamięci, wskazują na problemy z koncentracją, problemy z logicznym myśleniem, wyrażaniem swoich myśli. Pacjenci opisują także, że ciężko jest im przeczytać chociażby książkę, nie mogą skupić nawet na jednej kartce – powiedział psychiatra.
Jak dodał, powikłaniem pocovidowym jest też poczucie lęku, które dość często występuje, a które wiąże się z depresją. Kolejnym dyskomfortem w życiu po Covidzie jest utrata poczucia czasu.
– Dość charakterystycznym objawem powikłania po Covid-19 są problemy ze snem. Najczęściej pacjenci mają problem z zaśnięciem lub utrzymaniem snu. Sen nie daje im odpoczynku, są zmęczeni, nie mają siły rano wstać – powiedział lekarz. – Faza destrukcji, jaka pojawia się podczas pandemii, niezdolność do wykonywania pewnych czynności po przejściu zakażenia, gorsze funkcjonowanie w codziennym życiu – obserwujemy coraz więcej takich przypadków. W społeczeństwie narasta nerwowość, gniew i złość – podał dr Koprowicz.
Depresja sytuacyjna po COVID-19
Jak dalej tłumaczył, przedłużająca się pandemia, permanentny strach o życie swoje i bliskich, lęk przed zakażeniem czy izolacją wpływają na zaburzenia adaptacyjne, czyli „w wyniku silnego zewnętrznego stresu mamy prawo popaść w depresję sytuacyjną”.
U osób, które dodatkowo zmagają się na co dzień z ogromnym stresem, te wzmożone emocje i sytuacje stresowe mają prawo same w sobie wywołać zaburzenia depresyjne. Działa to tak, że te bufory bezpieczeństwa, które do tej pory radziły sobie z tą dużą ilością stresu, zostały już wyczerpane i dochodzi do zaburzeń – wyjaśnił.
Jak zauważył, może być jednak pewna grupa osób, która w obliczu pandemii, czegoś, co jest powszechne, o czym się ciągle mówi – doszukuje się w sobie choroby.
– Jakiś czas temu diagnozowałem pacjentkę, która twierdziła, że przeszła trzy razy Covid-19, ale w żadnym przypadku nie zrobiła testów, aby potwierdzić bądź wykluczyć zakażenie. Twierdziła, że po koronawirusie nie radzi sobie emocjonalnie, mówiła, że jest bardzo chora. W trakcie badania psychiatrycznego nie znaleźliśmy jednak nic, co wskazywałoby na tak ciężki stan, jaki opisywała. Jej rodzina wskazywała, że całkiem dobrze radzi sobie w codziennym funkcjonowaniu. Ona chciała być bardziej chora, niż w rzeczywistości ta choroba miała miejsce – opisał specjalista.
Czy samo zakażenie koronawirusem prowadzi w następstwie do depresji? W mojej ocenie obecnie jest za wcześnie, aby to stwierdzić – powiedział lekarz.
Zaznaczył, że „tutaj potrzebna jest głębsza analiza, należałoby przebadać niemałą grupę osób, żeby ocenić, czy zakażenie Covid-19 faktycznie ma wpływ na pojawienie się zaburzeń depresyjnych”.
Czytaj też:
Co przyniosła pandemia COVID-19 z punktu widzenia psychiatry?