Jedno ziewnięcie kogoś w klasie, na spotkaniu, w komunikacji miejskiej, powoduje reakcję łańcuchową: tylko czekać, aż ziewać zacznie kolejna osoba. To fenomen, aczkolwiek jeszcze niedokładnie zbadany. Samo ziewanie to prosty odruch: gdy jesteśmy znudzeni, czy zmęczeni szeroko otwieramy usta, rozwieramy szczękę i bierzemy głęboki wdech, po którym następuje krótki wydech.
Dlaczego ziewamy? Teoria o „dotlenieniu” jest nieprawdziwa
Najpopularniejsza i w dodatku błędna teoria na temat ziewania jest taka, że ziewamy, by dostarczyć sobie więcej tlenu. Tę teorię obalono w 1987 roku, ponieważ nie znaleziono związku między niedoborami tlenu a ziewaniem. Obecnie – przytacza serwis Real Simple – najczęściej ziewanie tłumaczy się chęcią naszego organizmu do „pobudzenia”.
– Kiedy stajemy się zmęczeni, a zwłaszcza, gdy oglądamy nieciekawe czy nieinteraktywne, powtarzające się bodźce, nasze ciało ziewa, traktując ziewanie jako środek mający na celu przebudzenie – opisuje dr Reyan Saghir. Lekarz podsumowuje, że badania wykazały, iż po ziewnięciu widać skok tętna przez 10-15 sekund. Ziewanie ma mieć też funkcje „chłodzące”. – Kiedy mięśnie twarzy się rozluźniają, pozwala to na utratę ciepła przez żyły na twarzy, a wchodzące chłodne powietrze pomaga obniżyć temperaturę – dopowiada Saghir.
Dlaczego ziewamy, gdy ziewają inni? „Zaraźliwe” ziewanie
Tak jak w przypadku samego ziewania, nie ma też jednego i klarownego wyjaśnienia na to, dlaczego powtarzamy ziewanie za innymi. Naukowcy wskazują, że najprawdopodobniej po prostu „kopiujemy” zachowania otoczenia. Ma działać tutaj zjawisko echofenomenu (działania naśladujące – red.), a konkretnie: echopraksji, czyli naśladowania działań i ruchów innych.
Sęk w tym, że takiego nawyku nabieramy z wiekiem. Jak wyjaśnia dr Saghir, „zaraźliwego” ziewania nie zauważono u dzieci, które jeśli ziewają – to ze zmęczenia, a nie dlatego, że „podpatrzyły”. Saghir opisuje również: – Podobnie u dorosłych z autyzmem lub schizofrenią, u których rozwój społeczny jest inny, ziewanie nie było odwzajemnione.
Możliwe też, że jesteśmy bardziej podatni na to, gdy ziewa ktoś, kogo znamy, a im bliższa relacja z „ziewającym”, tym łatwiej „zarazić się” od niego ziewaniem.