W miarę wzrostu globalnej liczby przypadków COVID-19 naukowcy zmagają się z licznymi pytaniami na temat koronawirusa. Wiele z tych pytań dotyczy sposobów przenoszenia wirusa SARS-CoV-2: „W jaki sposób rozprzestrzenia się wirus?”, „Jak długo przetrwa na powierzchniach?”, „Które środki dezynfekujące mogą zabić wirusa?”.
Od pierwszego udokumentowanego przypadku osoby niewykazującej objawów a zarażającej innych SARS-CoV-2 społeczność medyczna zdawała sobie sprawę, że ludzie mogą zarażać zanim wykażą objawy. Mimo to większość przypadków pochodzi od osób, które mają widoczne objawy, a znaczna liczba przypadków jest związana z narażeniem zawodowym.
W tym kontekście David Koh, profesor Instytutu Nauk o Zdrowiu PAPRSB Universiti Brunei Darussalam dogłębnie przyjrzał się ryzyku zawodowemu związanemu z COVID-19. Prof. Koh, który był konsultantem ds. Zdrowia w Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) i jest obecnie członkiem Grupy Roboczej Rady ds. Badań Brunei, opublikował swoją analizę w czasopiśmie Occupational Medicine.
Czytaj też:
Szef KPRM: Środki na walkę z koronawirusem będą nielimitowane
Pracownicy służby zdrowia najbardziej zagrożeni
Według artykułu, pierwszą udokumentowaną grupą zawodową zagrożoną COVID-19 były osoby pracujące na „hurtowych rynkach owoców i mokrych zwierząt” w Wuhan w Chinach, czyli w miejscu, w którym wybuchła epidemia. Nie jest to zaskakujące: naukowcy uważają, że SARS-CoV-2 zaczął rozprzestrzeniać się wśród zwierząt i przekroczył barierę gatunkową przenosząc się na ludzi. 55% z 47 przypadków COVID-19 z objawami przed 1 stycznia 2020 r. dotyczyło osób, które pracowały lub odwiedzały rynek w Wuhan. Tylko 8,5% z 378 przypadków z wystąpieniem objawów między 1 stycznia a 22 stycznia miało jakiekolwiek powiązania z rynkiem. Władze zamknęły rynek 1 stycznia.
Gdy liczba przypadków wzrosła i więcej osób potrzebowało pomocy medycznej, pracownicy służby zdrowia stali się kolejną grupą zawodową o wysokim ryzyku wystąpienia COVID-19. Na przykład wśród 138 pacjentów leczonych w szpitalu w Wuhan 40 pacjentów czyli 29% było pracownikami służby zdrowia, jak zauważa prof. Koh. Kontynuuje:
– Wśród dotkniętych [pracowników opieki zdrowotnej] 31 (77,5%) pracowało na oddziałach ogólnych, 7 (17,5%) na oddziale ratunkowym i 2 (5%) na oddziale intensywnej terapii.
Ponadto wirus zainfekował ponad 10 pracowników służby zdrowia w szpitalu. Tymczasem w Singapurze 17 z pierwszych 25 przypadków, które zostały przekazane lokalnie czyli 68% było prawdopodobnie związanych z narażeniem zawodowym, jak zauważa autor. Należą do nich pracownicy turystyki, handlu detalicznego i hotelarstwa, pracownicy transportu i ochrony oraz pracownicy budowlani.
Wśród pracowników zatrudnionych w handlu detalicznym były 4 przypadki, które sprzedawały uzupełniające produkty zdrowotne głównie dla chińskim turystów. Trzy przypadki miały miejsce wśród pracowników międzynarodowej firmy, która uczestniczyła w międzynarodowym spotkaniu biznesowym, dwie dotyczyły pracowników budowlanych, którzy pracowali w tym samym miejscu, a inne przypadki dotyczyły taksówkarzy i prywatnych kierowców samochodów, przewodnika i ochroniarza.
Czytaj też:
Koronawirus. „SE” rozmawiał z zakażonym z Cybinki. „Coś mi tak było zimnawo”
Stygmatyzacja pracowników służby zdrowia
Prof. Koh wspomina także o statku wycieczkowym Diamond Princess, na którym odnotowano 619 chorych na COVID-19, oraz holenderskim liniowcu Westerdam, który został odrzucony przez porty w kilku krajach z powodu obaw o COVID-19, pomimo faktu, że nie zgłoszono zakażenia na pokładzie. Pracownicy służby zdrowia również padają ofiarą nękania i dyskryminacji w wyniku obaw o COVID-19.
– Coraz częściej pojawiają się doniesienia o tym, że pracownicy służby zdrowia są odrzucani i nękani przez opinię publiczną z powodu ich zawodu. Członek parlamentu w Singapurze podkreślił to, nazywając te doświadczenia „haniebnymi działaniami” przeciwko pracownikom służby zdrowia wynikającymi ze strachu i paniki – zauważa prof. Koh. Następnie podaje kilka przykładów tego zachowania, w tym fakt, że:
- Taksówkarze [niechętnie] przyjmują personel w strojach medycznych.
- Prywatny przejazd pracownika służby zdrowia [został] odwołany, ponieważ jechał do szpitala.
- Pielęgniarka w windzie [została] zapytana, dlaczego nie wchodzi po schodach i [powiedziano jej], że przenosi wirusa na innych podczas korzystania z windy.
- Pielęgniarka [została] zbesztana za spowodowanie „zabrudzenia” pociągu Mass Rapid Transit i rozprzestrzeniania wirusa.
- Kierowca karetki [został] oddelegowany przez pracowników straganów z jedzeniem.
Porównania z epidemią SARS w 2003 r.
Autor porównuje te reakcje z reakcjami podczas wybuchu SARS w 2003 r., kiedy „nie tylko ogół społeczeństwa, ale nawet bliscy członkowie rodziny bali się zarażenia [pracowników służby zdrowia] narażonych na tę chorobę”.
W tym czasie w ankiecie przeprowadzonej wśród ponad 10000 pracowników służby zdrowia w Singapurze stwierdzono, że „wielu respondentów doświadczyło stygmatyzacji społecznej. Prawie połowa (49%) uważała, że ludzie unikają ich z powodu pracy, a 31% uważała, że ludzie unikają członków ich rodziny z powodu pracy, jak pisze autor.
– Wszyscy pracownicy służby zdrowia powinni być wyczuleni na ryzyko COVID-19 w różnych zawodach, a nie tylko wśród lekarzy – podsumowuje autor. – Te grupy zawodowe mogą być chronione przez dobre praktyki kontroli zakażeń. Powinny także otrzymać odpowiednie wsparcie społeczne i zdrowotne, które jest potrzebne, ale czasem jest pomijane.
Czytaj też:
Jak uchronić się przed koronawirusem? Pomogą żele dezynfekujące