Aleksandra Zalewska-Stankiewicz, „Wprost”: Jaka jest według pani obserwacji atmosfera w Polsce wokół badań prenatalnych? Zdarza się, że kobiety czują wstyd, niepewność lub zażenowanie, kiedy poruszają ten temat?
Dr Magdalena Kaliszewska: Od momentu, kiedy w Polsce wprowadzono bardziej restrykcyjne prawo aborcyjne, temat związany z badaniami prenatalnymi zrobił się jeszcze bardziej kontrowersyjny niż był wcześniej. Jestem świadkiem, jak lekarze genetycy słyszą od swoich pacjentek pytanie: po co robić badanie, skoro i tak pozyskana wiedza na temat możliwych wad genetycznych płodu nie daje im żadnych możliwości decyzyjnych. Czasem pacjentki mają wątpliwości, czy badania prenatalne są legalne. Uspokajamy, że są.
Na czym polegają?
Badania prenatalne wykonywane są w czasie ciąży i mają na celu sprawdzenie, jak rozwija się dziecko. Zalicza się do nich badania tradycyjne jak USG czy tzw. test PAPP-A. Pod tym pojęciem kryje się nieinwazyjne badanie biochemiczne – kobiecie pobiera się krew, aby określić stężenie określonych białek. Następnie na podstawie danych statystycznych szacuje się ryzyko wystąpienia danej wady genetycznej u płodu.
Od niedawna w Polsce u kobiet ciężarnych można wykonać również nieinwazyjne badania genetyczne. Także polegają na pobraniu od kobiety próbki krwi. W krwi ciężarnej znajduje się w nie tylko DNA pacjentki, ale również tzw. pozakomórkowy płodowy DNA rozwijającego się płodu. Dzięki temu można z bardzo dużą dokładnością i czułością określić, czy dziecko jest obciążone którąś z objętych zakresem badania wad genetycznych.
Po co wykonywać inne badania genetyczne, skoro można wykonać USG i test PAPPA-A?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.