„Nie dysponujemy badaniami potwierdzającymi skuteczność amantadyny w leczeniu COVID-19” – powiedziała PAP prof. Zajkowska. Według niej lekarze zakaźnicy nie stosują tego leku, a zakażonym SARS-CoV-2 pacjentom podają środki przeciwwirusowe.
Nadal nie ma dowodów na to, by amantadyna leczyła COVID-19
„Z własnej praktyki, jak i doświadczeń kolegów zakaźników wiem, że oni nie stosują amantadyny w leczeniu COVID-19. Robią to neurolodzy i w kwestiach neurologicznych uzyskują zakładane rezultaty. Nie ma jednak nadal badań, które potwierdzają skuteczność amantadyny w leczeniu COVID-19. Wiem, że są prowadzone badania kierowane przez prof. Konrada Rejdaka, ale nie zostały one ukończone” – zapewnia prof. Zajkowska.
Jej zdaniem doświadczenia lekarzy zakaźników z tym lekiem były przy poprzednich falach zakażeń związane ze stosowaniem go przez pacjentów w domu.
„Te osoby często późno trafiały do szpitala. Nie da się przesądzić, czy amantadyna spowolniła chorobę i opóźniła hospitalizację, ale widać, że do niej mimo jej stosowania doszło. A to o tyle niebezpieczne zjawisko, że okno czasowe na podanie leków przeciwwirusowych jest krótkie. Remdesiwir, który zakaźnicy stosują w szpitalach, powinien być podany w pierwszym tygodniu od zakażenia koronawirusem SARS-CoV2” – powiedziała ekspertka.
Nigdzie na świecie nie udowodniono, że amantadyna leczy COVID-19
Prof. Zajkowska wyznała, że z uwagą śledzi również doniesienia o możliwych lekach na COVID-19 z całego świata.
„Uczestniczę w takiej platformie ID-IRI, na której lekarze zakaźnicy z wielu zakątków świata wymieniają się doświadczeniami. Wszędzie trwają poszukiwania leku przeciw COVID-19. Nigdzie na świecie nie przeprowadzono jednak dużego, ukończonego badania dotyczącego skuteczności amantadyny, więc nie mamy podstaw do używania tego leku w przypadku tej choroby. Konieczne są po prostu dowody na jego skuteczność. A takich udokumentowanych dowodów w postaci ukończonych i opisanych badań klinicznych po prostu nigdzie na świecie nie ma. Do tego w dyskusjach międzynarodowych akurat amantadyna przewija się jako potencjalny lek na tę chorobę bardzo rzadko” – dodała prof. Zajkowska.
Badanie kliniczne dotyczące zastosowania amantadyny w leczeniu COVID-19 ruszyło w kwietniu tego roku. Projekt otrzymał 6,5 mln zł dofinansowania z Agencji Badań Medycznych. Jego liderem został Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny Nr 4 w Lublinie. Prace w tym zakresie zaangażowały się także ośrodki z Warszawy, Rzeszowa, Grudziądza, Wyszkowa oraz Kalwarii Zebrzydowskiej.
„Dotychczas kilkudziesięciu pacjentów wzięło udział w badaniu klinicznym. Docelowo powinno liczyć ono 200 uczestników, ale myślę, że do opracowania wstępnych analiz wystarczające będzie około 100 osób” – zaznaczył w rozmowie z PAP prof. Konrad Rejdak.
Naukowcy są sceptyczni wobec amantadyny
Krytycznie o amantadynie wypowiada się też prof. Robert Flisiak, Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych oraz członek Rady Medycznej przy premierze Mateuszu Morawieckim.
„Badania nad amantadyną zostały zaplanowane na zbyt małą liczbę pacjentów, co nie pozwoli na przeprowadzenie analizy statystycznej, a więc również wyciągnięcia wiążących wniosków”– potwierdził w rozmowie z PAP.
„Moim zdaniem te badania nie dostarczą żadnych informacji, nawet gdyby efekt był pozytywny. Po pierwsze dlatego, że projekty nie opierały się na żadnych wiarygodnych danych wstępnych w piśmiennictwie, a po drugie były źle przygotowane. W efekcie wydano duże pieniądze, które można było spożytkować znacznie lepiej” – dodał prof. Flisiak.
Czytaj też:
Czy amantadyna leczy COVID-19? Ogłoszono pierwsze wnioski z badań klinicznychCzytaj też:
Amantadyna może łagodzić objawy neurologiczne COVID-19. „Nie stwierdzamy żadnych skutków ubocznych”