Chlorochina to substancja, którą najczęściej stosuje się w leczeniu COVID-19 w polskich szpitalach. Niedawno w Lancecie opublikowano pracę, z której wynikało, że zastosowanie hydroksychlorochiny i chlorochiny przynosi więcej szkód niż korzyści. Na tej podstawie WHO, a za nią kilka krajów wycofało się z rekomendacji podawania obydwu leków. Publikacja została poddana krytyce, w wyniku czego WHO zarekomendowała powrót do badań klinicznych. Kilka dni temu autorzy ocenili, że nie są w stanie ręczyć za źródła, redakcja Lancetu zdecydowała o wycofaniu publikacji i przeprosiło czytelników. Jak by Pan to skomentował?
Cieszę się, że ktoś wreszcie zauważył, że na podstawie tego typu materiałów jak omawiany artykuł w Lancecie nie można wyciągać wniosków na temat stosowania leczenia.
Chlorochina pomaga czy szkodzi w COVID-19?
Od dawna wiadomo, że chlorochina może zwiększać ryzyko wydłużenia odstęp QT, czyli może prowadzić do zaburzeń rytmu serca. Trudno jednak znaleźć lek, które nie miałby żadnych działań niepożądanych. Praca opublikowana w Lancecie zawierała wiele nieścisłości. To niemożliwe, żeby pacjenci przyjmowali tylko leki, które były uwzględnione w tej publikacji, czyli inhibitory konwertazy angiotensyny, sartany, statyny i leki antywirusowe. Zresztą nawet sama kategoria „leki przeciwwirusowe” jest wątpliwa, bo są one bardzo zróżnicowane pod katem działań terapeutycznych i działań niepożądanych. W większości przypadków jeśli po przyjmowaniu chlorochiny występują zaburzenia rytmu serca, jest to spowodowane tym, że pacjent jednocześnie przyjmuje leki, które również wydłużają odstęp QT. Działania niepożądane sumują się. Poza tym niezwykle ważny u pacjentów przyjmujących chlorochinę jest właściwy poziom magnezu i potasu w surowicy krwi.
Nie mamy specyficznego leku na SARS-CoV-2. Każdy z leków, jakie stosujemy, ma pewne działania niepożądane. Jeśli prowadzi się monitorowanie chorego, stosuje odpowiedni schemat dawkowania, nie łączy chlorochiny z innymi lekami, które mogą wydłużać odstęp QT, to korzyści ze stosowania chlorochiny są nadal większe niż potencjalne ryzyko.
Lek od początku był stosowany w szpitalach w Polsce. Czy widać jego działania niepożądane?
Każdy ma działania uboczne, problem polega na tym, by tak go podawać, by leczenie było skuteczne i bezpieczne. Chlorochinę w polskich szpitalach otrzymało bardzo wielu pacjentów. Gdzie są wobec tego te masowe przypadki ciężkich działań niepożądanych? Widziałem wielu pacjentów, którzy po podaniu chlorochiny i hydroksychlorochiny nie mieli działań niepożądanych, szybciej spadała im gorączka, lepiej się czuli. My też monitorowaliśmy działania niepożądane, jednym z naszych pierwszych wskazań było wycofanie się z podawania chlorochiny z azytromycyną – nie dlatego, że to połączenie było złe z punktu widzenia terapii, tylko że wiązało się z większym ryzykiem zaburzeń rytmu serca.
Chlorochina może być stosowana w konkretnych sytuacjach klinicznych i pod konkretnymi warunkami. Ważne jest dobranie pacjentów, właściwe dawkowanie leku, długość stosowania leczenia, niełączenie z innymi lekami, które mogą spotęgować działania niepożądane, a także właściwe wyrównanie u chorego poziomu potasu i magnezu.
Skąd więc publikacja w renomowanym piśmie medycznym i taka reakcja WHO?
Tego nie wiem, do tej pracy pokazały się liczne zastrzeżenia. Ja chciałbym wiedzieć od autorów analizy, jakie jeszcze inne leki oprócz wymienionych przyjmowali chorzy. To niemożliwe, by w populacji ponad 90 tys. osób, które były poddane tej analizie, nie występowały choroby współistniejące i nie przyjmowali oni innych leków oprócz opisanych w pracy. Nie wierzę, że ponad 90 tys. osób przyjmowało tylko leki wymienione w tej publikacji. Być może właśnie leki, które stosowali, prowadziły do powikłań jako efekt sumujących się działań niepożądanych w farmakoterapii.
Poza tym jeśli były tam osoby populacji włoskiej, to często występuje w niej fawizm, czyli niedobór dehydrogenazy glukozo-6-fosforanowej. Hydroksychlorochina i chlorochina u nich nie działa.
Konieczne są dalsze badania i analizy?
Przede wszystkim rzetelność w stosunku do czynników, które mogą spowodować działanie niepożądane. Jeśli ktoś ma wypadek na przejściu dla pieszych, to policja nie mówi, że winny był samochód, tylko sprawdza wszystkie czynniki, które doprowadziły do tego zdarzenia. Podobnie jest w medycynie: podejmuje się leczenie, ponieważ choroba może być potencjalnie śmiertelna, a wybór leków musi być bezwzględnie indywidualizowany. Zawsze trzeba patrzeć, co mogę zyskać, co stracić i co mogę zrobić, by tak się nie stało. Cały czas uważam, że to dobrze, że prezes Urzędu Rejestracji wpisał do Charakterystyki Produktu Leczniczego chlorochiny wskazanie leczenia wspomagającego w zakażeniach koronawirusami, m.in.SARS-CoV-2. Chlorochina jest zalecana w leczeniu wspomagającym COVID-19. Wszyscy mają świadomość, po co ją stosują i jaki jest profil jej bezpieczeństwa – taką mam nadzieję.
Dr hab. n. med. Jarosław Woroń, farmakolog, Zakład Farmakologii Klinicznej Katedry Farmakologii CM UJ Kraków i Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.