„Lot nad kukułczym gniazdem” – szpital gorszy od więzienia
Zanim wielbiciele kinematografii poznali losy osadzonego
niesłusznie w więzieniu Shawshank Andy’ego Dufresne’a, o tęsknocie za wolnością
opowiedział im Milos Forman w doskonałym „Locie nad kukułczym gniazdem”. Film
reżysera „Hair” dostarczył popisów świetnego aktorstwa i wykreował jedną z
najbardziej rozpoznawalnych postaci w historii kina – apodyktyczną i
zdeterminowaną siostrę Ratched (Louise Fletcher).
O ile jednak „Skazani na Shawshank” to historia, której
akcja dzieje się za murami więzienia, o tyle „Lot nad kukułczym gniazdem” przedstawia
grupę pacjentów zamkniętego szpitala psychiatrycznego, czyli instytucji, której
celem jest nade wszystko leczenie. Oglądając film można jednak odnieść wrażenie,
że szpital jest więzieniem dla osób chorych psychicznie, a przez to również
nieakceptowanych społecznie.
„Lot nad kukułczym gniazdem” słusznie piętnuje stygmatyzację
osób cierpiących na różnego rodzaju zaburzenia psychiczne i pozwala również
wejrzeć w problemy systemowe, z jakimi borykały się niegdyś szpitale
psychiatryczne w USA. Personel przedstawionej w filmie instytucji jest jednak
mocno przerysowany. Strażnicy ukazani są jako przekupni, gardzący pacjentami
brutale, a siostra Ratched jest niemalże wcieleniem zła. Pielęgniarka jest
świadoma, że ma pełną władzę nad życiem McMurphy’ego (niepowtarzalny Jack
Nicholson) i nie waha się tej władzy wykorzystywać, by karać krnąbrnego „pacjenta”.
Nie można wykluczyć, że podobne patologie mogłyby mieć
miejsce, ale budowanie swojego wyobrażenia o oddziałach i szpitalach
psychiatrycznych na bazie dzieła Formana nie jest dobrym pomysłem.
„Piękny umysł” – geniusz w starciu z chorobą
Życie Johna Nasha to niezwykle dramatyczna historia.
Obdarzony genialnym umysłem matematyk i ekonomista cierpiał na schizofrenię
paranoidalną, która praktycznie wykluczyła go z możliwości kontynuowania spektakularnej
kariery naukowej. Mimo to Nash za swoją pracę nad teorią gier zdążył otrzymać
nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii, a w świadomości kinomanów zapisał się
dzięki filmowi „Piękny umysł” z 2001 r.
W wyreżyserowanym przez Rona Howarda filmie przyglądamy się
procesowi, w którym schizofrenia z wolna przejmowała kontrolę nad życiem Nasha.
Grający główną rolę i znajdujący się wówczas u szczytu kariery Russel Crowe portretuje
młodego matematyka jako wycofanego społecznie, pozbawionego empatii i jednocześnie
przekonanego o swojej wyjątkowości. Wszystkie te cechy są często spotykane u
pacjentów, u których zdiagnozowano schizofrenię.
Jednak część przedstawionych w filmie objawów choroby
służyła jedynie wzbogaceniu scenariusza, a z rzeczywistymi doświadczeniami Nasha
nie miała wiele wspólnego. Słynny ekonomista, przede wszystkim nigdy nie miał
halucynacji, polegających na widzeniu konkretnych postaci. W wywiadach opowiadał
o tym, że słyszał jedynie głosy, będące projekcjami jego podświadomości. To właśnie
omamy dźwiękowe, a nie wizualne, zaliczają się do objawów schizofrenii. W filmie
w dość oszczędny sposób przedstawiono również proces leczenia. Schizofrenia towarzyszy
chorym przez całe życie, a leczenie nierzadko oznacza bardzo długie pobyty w
szpitalu. Nash walczył z chorobą przez kilka dekad, co było przyczyną, dla
której przerwał karierę akademicką.
„Poradnik pozytywnego myślenia” – tańcem w zaburzenia
Ten film, mimo trudności, z jakimi mierzą się jego bohaterowie,
potrafi skutecznie poprawić humor. Historia relacji zmagającego się z dwubiegunowym
zaburzeniem osobowości Pata Solitano (Bradley Cooper) z cierpiącą na depresję
Tiffany Maxwell (Jennifer Lawrence) dostarcza wielu pozytywnych emocji i jest z
pewnością dobrym remedium na krótkotrwałe obniżenie nastroju.
Film w dość trafny sposób przedstawia trudności, z jakimi
mierzyć muszą się bliscy osób cierpiących na zaburzenia psychiczne. Wahania
nastroju, rozdrażnienie i długotrwałe okresy smutku są źródłem cierpienia zarówno
dla chorych, jak i dla ich rodzin. Reżyser David O. Russel nie ucieka od tego
zagadnienia, pokazując trudy takich relacji na przykładzie Pata i jego ojca, granego
przez Roberta DeNiro. Mężczyzna wkłada wiele wysiłku w próby zrozumienia stanu
emocjonalnego syna, którego wybuchy gniewu i żalu nierzadko doprowadzają
rodziców do płaczu.
Przed seansem warto mieć jednak świadomość, że zarówno
zobrazowana w filmie depresja, jak i dwubiegunowe zaburzenie osobowości,
wymagają zazwyczaj długotrwałego procesu leczenia farmakologicznego i intensywnej
psychoterapii. W filmie aspekt ów został jednak zmarginalizowany, przez co
widzowie mogą odnieść wrażenie, że to taniec stał się dla Pata i Tiffany
jedynym skutecznym lekarstwem na problemy psychiczne.
„Turner i Hooch” – Pieskie życie Toma Hanksa
Zanim w filmach u boku Toma Hanksa pojawili się Meryl Streep,
Denzel Washington i Paul Newman, dwukrotny laureat Oscara dzielił ekran ze sporych
rozmiarów czworonogiem. „Turner i Hooch” to typowa kumplowska historia
detektywistyczna, z tą różnicą, że partnerem głównego bohatera nie jest
człowiek, a pies. Hanks gra Turnera, detektywa, który zmaga się z zaburzeniami
obsesyjno-kompulsyjnymi. Jego nienaturalny pedantyzm utrudnia mu funkcjonowanie
w bałaganie policyjnej codzienności. Wszystkie obsesje odchodzą jednak w
zapomnienie, kiedy pod jego opiekę trafia wielki pies Hooch, będący świadkiem
morderstwa.
O ile ciężko odmówić psom niesamowitej zdolności do
pozytywnego wywracania życia do góry nogami, o tyle nie należy traktować
relacji z czworonogiem jako sposobu na zażegnanie problemów psychicznych. Walka
z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi, podobnie jak z innymi zaburzeniami psychicznymi,
polega najczęściej zarówno psychoterapii, jak i farmakoterapii.
„Przerwana lekcja muzyki” - cierpienie nagrodzone Oscarem
Kariera Angeliny Jolie jest pełna wartych zapamiętania ról, ale
ta, jak się dzisiaj wydaje najważniejsza, przyszła bardzo wcześnie i przyniosła
aktorce zasłużonego Oscara za drugoplanową rolę kobiecą. Główną rolę w „Przerwanej
lekcji muzyki” gra co prawda Winona Ryder, ale to Jolie przykuwa niemal w
całości uwagę widza do ekranu.
Ośrodek, w którym znalazły się Susanna i Lisa, w niczym nie
przypomina ociekającego totalitaryzmem szpitala psychiatrycznego z „Lotu nad
kukułczym gniazdem”. To luksusowa klinika dla młodych kobiet, do której
trafiają wyłącznie osoby wyrażające taką wolę (i te, które na to stać). Główna
bohaterka poza Lisą spotyka w niej inne pacjentki cierpiące na różne
zaburzenia. Film pokazuję grupę dziewcząt, których w pierwszej chwili nikt nie
podejrzewałby o problemy psychiczne. Jest to bliskie rzeczywistości przedstawienie
pacjentów podobnych instytucji. Pozwala na dostrzeżenie za murem zaburzeń
konkretnych osób, obdarzonych różnymi osobowościami.
Susanna Kaysen, czyli autorka książki, na bazie której
powstał film, opisała w niej własne doświadczenia. W jej ocenie, film trudno
nazwać wierną adaptacją jej wspomnień. Pisarka posunęła się nawet do stwierdzenia,
że jest to „melodramatyczna bzdura”.
Magdalena Irzycka, „Wprost”: Zaburzenia psychiczne to coraz częstszy problem we współczesnym świecie. Nic dziwnego, że kultura sięga po ten motyw, pokazując go np. w książkach lub w filmach. Jest to niewątpliwie dobra okazja, żeby oswoić ludzi z trudnymi tematami. Czy jednak niesie też ryzyko ich niewłaściwego przedstawienia?
Vivian Fiszer: 38 proc. ludzi w Unii Europejskiej1 ma zdiagnozowane zaburzenie psychiczne. To jest duża liczba, która z pewnością będzie się powiększać. Współczesność nie jest najłaskawsza dla naszych umysłów. 300 tys. lat ewolucji, potem życia na sawannie, blisko natury i dosyć wolnym rytmem. Ale to, co się stało w ostatnich 100 latach, jest niewyobrażalną zmianą.
Ma pani na myśli rozwój technologii?
Tak. Najpierw rewolucja industrialna, a potem rozwój technologii. Myślę, że nasze umysły nie radzą sobie z tym tempem. Dlatego musimy bardzo o siebie dbać. Potrzebujemy mindfulness, zatrzymania się, bycia tu i teraz. Technologia jest raczej antytezą tego stanu.
Wracając do tego, jak zaburzenia psychiczne są przedstawiane w filmach – one zawsze były pokazywane, ale nie zawsze nazywane. Ja patrzę na wiele postaci zupełnie inaczej bo oczami psychologa i diagnosty. Widzę różne problemy, nawet jeśli na ekranie wprost się o nich nie mówi.