Monika Witkowska „Wprost”: Dlaczego napisała pani książkę o odpoczywaniu?
Agnieszka Michalska–Rechowicz: Przez wiele lat odpoczywanie było obszarem moich zmagań — można powiedzieć, był to mój Mount Everest. Nie potrafiłam odpoczywać, dlatego, że nie dawałam sobie na to wewnętrznego przyzwolenia. Napisanie tej książki było potrzebne mnie samej, aby popatrzeć za siebie i jak to mówił Steve Jobs „połączyć kropki”. Uświadomić sobie, że kiedy pozwalamy sobie na odpoczywanie, pozwalamy sobie na dobre życie. Dziś odpoczynek jest dla mnie święty i lubię myśleć, że wyznacza on pewną granicę dla mojego wysiłku i zmęczenia. Na co dzień, jako coach czy trener biznesu, towarzyszę innym, więc to kluczowy element mojej higieny i profilaktyki wypalenia zawodowego. Kiedy odpoczywam, czuję, że staję po swojej stronie, jestem dla siebie dobra i robię coś dla siebie – szanuję siebie i swoją energię.
Dlaczego pisze pani, że odpoczywanie przypomina cebulę?
Definicja odpoczywania pochodząca ze słownika języka polskiego, z którą osobiście się zgadzam, ma trzy aspekty. Są one związane z przerwą, regeneracją oraz pozbywaniem się zmęczenia lub uciążliwości. Cebula jest dość dobrą metaforą dla odpoczywania, ponieważ składa się z tego, co widać na wierzchu i tego, co jest ukryte pod spodem. Co więcej, to, co pod spodem, ma wiele warstw, coraz bardziej ukrytych.