Łagodniejszy klimat i wyższe temperatury sprawiają, że kleszcze występują dziś właściwie wszędzie. Kiedyś obawialiśmy się ich głównie podczas wędrówek po lasach, ryzykowne było także wylegiwanie się na polanach lub przy jeziorach. Dziś kleszcze możemy spotkać w parku, a nawet na własnym podwórku. O chorobach przenoszonych przez te pajęczaki mówi się coraz więcej. O ile profilaktyka jest niezwykle istotna, specjaliści nie chcą siać paniki.
– U części Polaków strach przed kleszczami powoduje rzadsze wychodzenie na powietrze, niekorzystanie ze spacerów w lesie czy z parków. Czasami ten strach przybiera takie formy, że dzieci, które przyjeżdżają na zajęcia do lasu, nie chcą wyjść z autobusu. 1/4 badanych tak bardzo boi się kleszczy i chorób odkleszczowych, że nie wychodzi z dziećmi na dwór – wskazuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes dr inż. Anna Wierzbicka, zoolog, biolog, leśnik z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Gdzie jest najwięcej kleszczy?
– Te krwiożercze pasożyty coraz liczniej zamieszkują wszystkie tereny zielone, czyli łąki, krzaki, parki, lasy, a zwłaszcza pogranicza, czyli np. tereny między lasem a łąką. Tam kleszczy jest najwięcej. Czają się pod źdźbłami traw – wyjaśnia dr hab. n. med. Ernest Kuchar, kierownik Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Nie wchodzą wyżej niż na wysokość półtora metra (nieprawdą jest więc, że spadają na nas z wysokich drzew). – Kleszcze czekają na swoje ofiary w trawach, paprociach czy niskich krzakach i drzewach. Nie wchodzą na wysokości wyższe niż półtora metra. Czekają, aż obok nich przejdzie coś, co ich zdaniem pachnie smakowicie i jest wystarczająco ciepłe. Wówczas przechodzą na swoje ofiary – tłumaczy Anna Wierzbicka.
Czy ukąszenie kleszcza boli?
Niestety (!) nie. W swojej ślinie mają substancję znieczulającą, co powoduje, że ich ukąszenia czasem nie da się nawet zauważyć, jeśli kleszcz wybierze miejsce niewidoczne dla oczu (np. pod kolanem). Najważniejsza jest więc profilaktyka.
Kleszczowe zapalenie mózgu
– Wirus KZM jest wprowadzany już w momencie ukłucia przez kleszcza, bo znajduje się w jego ślinie. Przerwana zostaje pierwsza ochrona w postaci ciągłości skóry. Na tym etapie zakażenie może być wyeliminowane, jeżeli mamy dobrą odporność. Jeżeli jednak nasz organizm sobie z tym nie poradzi, może dojść do zachorowania w postaci objawów grypopodobnych – wskazuje prof. dr hab. n. med. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Wirus kleszczowego zapalenia mózgu przenosi około 15 proc. pajęczaków.
U ponad połowy zakażonych (58 proc.) przebycie choroby wiąże się jednak z poważnymi powikłaniami – zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego, porażeniem czy niedowładem. Mogą się też pojawić zaburzenia natury psychicznej.
– Jeżeli wirus dostanie się do ośrodkowego układu nerwowego, zaczynają się najcięższe postaci choroby. Może to być zapalenie opon mózgowych, zapalenie mózgu i rdzenia, zapalenie korzeni nerwowych. Wariantów jest wiele, a część z nich stanowi zagrożenie dla życia – tłumaczy prof. Joanna Zajkowska. Kleszczowe zapalenie mózgu leczy się objawowo. Można się jednak chronić przed zakażeniem poprzez szczepienia. Ich wykonanie zaleca się wiosną, kiedy kleszcze zaczynają żerować, ale można to również zrobić później. Odporność nabywa się po mniej więcej dwóch tygodniach od ich przyjęcia. Przełom maja i czerwca jest więc ostatnim momentem na zaszczepienie się przed sezonem urlopowym.
Czytaj też:
Ta roślina odstrasza kleszcze. Posadź ją w swoim ogrodzie