Gdy Leslie zakończyła swoje leczenie jesienią 2019 roku i razem z mężem i dziećmi świętowała zwycięstwo nad nowotworem, nie przypuszczała, że za miesiąc podobną diagnozę usłyszy jej syn.
Rodzina podwyższonego ryzyka
Leslie, zanim sama zachorowała, wiedziała, że jest w grupie podwyższonego ryzyka. Jej mama zmarła na nowotwór piersi w wieku 49 lat, gdy jej córka dopiero co przekroczyła 20-tkę. Choroba, na którą cierpiała matka 60-letniej dziś Leslie była powiązana z mutacją genu BRCA1, której wystąpienie zwiększa ryzyko rozwoju raka piersi, raka jajnika i raka trzustki u kobiet oraz raka prostaty, raka trzustki i być może jeszcze innych typów nowotworu u mężczyzn.
Leslie i rak piersi
Leslie, przedsiębiorczyni z Newport Beach w Kalifornii, po raz pierwszy zmierzyła się z rakiem, gdy miała 29 lat i właśnie urodziła córkę Ashley. Wyczuła guzek w piersi i udała się do lekarza, gdzie została zignorowana. „Masz dopiero 29 lat, to na pewno nie rak” – usłyszała. Wiedziała jednak dobrze, jak wygląda historia choroby w jej rodzinie, więc nie odpuszczała. Wykonała biopsję, która wykazała, że cierpi na nowotwór w 2. stadium. Poddała się chemio- i radioterapii oraz lumpektomii. Na długo zyskała spokój, w 1989 roku urodziła syna Josha.
Gdy Lesie skończyła 57 lat, udała się na badania przesiewowe dla osób z grupy podwyższonego ryzyka. Mammografia nie wykazała nic, jednak na USG widoczny był guzek. Tym razem zaatakowała bardziej agresywna odmiana potrójnie ujemnego raka piersi, powiązanego z mutacją genu BRCA1. Znów potrzebna była chemioterapia, a także podwójna mastektomia, którą wykonano, aby zapobiec pojawianiu się kolejnych guzów. James Waisman, onkolog leczący Lesie po ukończonej terapii powiedział, że optymistycznie patrzy w przyszłość, a szanse na powrót choroby są bardzo małe. Profilaktycznie podwójnej mastektomii poddała się także 29-letnia dziś córka Leslie, również nosicielka mutacji genu BRCA1.
Josh i rak jądra
Miesiąc po zakończeniu terapii Leslie zachorował Josh. Nie wiadomo, czy jego nowotwór jest powiązany z mutacją genu BRCA1, lekarze mają na ten temat różne opinie, jednak na pewno warto się pod tym kątem zbadać i odpowiednio wcześnie wprowadzić profilaktykę. Rak jądra należy do jednego z najlepiej rokujących nowotworów. Jednak, jak zaznacza Leslie:
Wiadomość o chorobie Josha była dla mnie ciosem. Gdybym mogła, przejęłabym ją na siebie. Denerwowało mnie, gdy ludzie bagatelizowali to, że walczy z rakiem jądra, mówiąc, jak niegroźną odmianą nowotworu on jest. Ludzie! To ciągle mój syn i ciągle jednak nowotwór.
Początkowo lekarze traktowali Josha tak, jak jego matkę w latach 80-tych. Mówili, że to tylko infekcja, dawali antybiotyki. I twierdzili, że skoro odczuwa ból, to nie jest rak jądra, ponieważ rzadko objawia się on właśnie dolegliwościami bólowymi.
Gdy jednak pojawiła się właściwa diagnoza, Josh od razu udał się do matki, skonsultować dalsze leczenie. Poddał się operacji i chemioterapii, którą zakończył tuż przed epidemią koronawirusa COVID-19. Mężczyzna zaznacza, że mimo iż nie obawiał się o swoje życie, leczenie nie było łatwe, a w jego trakcie matka dawała mu ogromne wsparcie. W chorobie mężczyznę wspierała również narzeczona (obecnie żona) oraz personel medyczny. I matka, i syn podkreślają, jak bardzo ważne jest, by trafić na odpowiednich lekarzy, którzy dokładnie poinformują, w jakim kierunku zmierza leczenie, czego się po nim spodziewać.
Dzisiaj rodzinie nadal walczą z rakiem, lecz od innej strony – zbierają fundusze na wspierający osoby z nowotworami wirtualny Spacer Nadziei, który odbędzie się jesienią 2020 roku.
Czytaj też:
Te 10 objawów raka kobiety zwykle ignorują. Czy jesteś w grupie ryzyka?