O depresji wśród nastolatków. Dlaczego nasze dzieci się tną?

O depresji wśród nastolatków. Dlaczego nasze dzieci się tną?

Dodano: 
Małgorzata Gołota
Małgorzata Gołota Źródło:Archiwum prywatne / Małgorzaty Gołoty
Depresja i próby samobójcze wśród młodzieży to coraz większy problem. Polecamy rozmowę z autorką książki „Żyletkę noszę zawsze przy sobie”.

O problemie depresji wśród młodzieży rozmawiamy z Małgorzatą Gołotą. Nasza rozmówczyni jest dziennikarką prasową i radiową oraz autorką serii podcastów „Kiribati. Raport z tonącego świata”, „Znikający świat”, „Koniec świata”, „Klimat zmian” emitowanych w Radiu TOK FM i w Audiotece. Współpracuje z „Gazetą Wyborczą”. Jest autorką reportażu „Spinalonga. Wyspa trędowatych” – książki-finalistki 13. edycji Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz poświęconej depresji dzieci i młodzieży książki „Żyletkę noszę zawsze przy sobie”.

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz, „Wprost”: Co powiedziałyby nam dzieci chore na depresję, gdyby miały pewność, że zostaną wysłuchane?

Małgorzata Gołota: Że mają poczucie absurdu czasów, w których się znalazły. Uczestniczą w nieustannym wyścigu: o dobrą sylwetkę, o dobre oceny, o bycie lubianym, o dobre wykształcenie. Po drugie, że przerasta je nasz system edukacji, który jest o wiele bardziej przeładowany niż dwadzieścia lat temu. Usłyszelibyśmy zapewne również, że dziecku nie chodzi o to, aby mieć jak najlepiej umeblowany pokój i lepszego smartfona. Ale o to, żeby rodzic przy nim był i rozumiał jego problemy. Oczywiście, większość rodziców chce dla swoich dzieci jak najlepiej. Ale one czują, że często jesteśmy nieobecni, nawet jeśli spędzamy z nimi czas. Moi rozmówcy, z którymi przeprowadzałam wywiady, zbierając materiały do książki, nie mieli wątpliwości, że dziecięce problemy psychiczne są wypadkową środowiska, które dzieciom stworzyliśmy.

Na ile w Polsce poważnie traktuje się depresję?

Na pewno coraz poważniej. Coraz częściej przyjmujemy do wiadomości, że depresja jest chorobą. Przez wiele dekad traktowana była jako wymysł. Trudno było nam rozróżnić, czym jest depresja, a czym jest gorszy dzień, objawiający się smutkiem czy zniechęceniem. Dziś mamy większą świadomość. Wiemy, że smutek niekoniecznie świadczy o depresji. Mamy prawo go odczuwać, chociażby w momencie straty, choroby czy żałoby. I nie jest on wtedy niczym niepokojącym. Do zwiększenia społecznej świadomości na temat depresji z pewnością w jakimś sensie przysłużyły się książki, ale też kampanie, jak choćby „Twarze depresji. Nie oceniam – akceptuję”. Coraz więcej osób decyduje się rozmawiać o problemach psychicznych. Jesteśmy w połowie drogi, aby zaakceptować problemy psychiczne.

Od początku wiedziała Pani, że zdanie wypowiedziane przez jedną z bohaterek Martynę: „Żyletkę noszę przy sobie” będzie tytułem Pani książki?

Tak, nie tylko dlatego, że to zdanie przyciąga uwagę. W drugiej części mojej książki „Jak być dobrym rodzicem” do tego zdania w pewnym sensie odnosi się nauczyciel Paweł Łęcki twierdząc, że...

często przyczyną naszych problemów jest to, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Nie mamy dla siebie czasu i otwartości do takiej rozmowy.

A bohaterka książki Martyna mówi, że ona tej żyletki nie wyjmie, jeśli z kimś porozmawia. To oznacza, że gdyby np. rodzice i nauczyciele zaczęli ze sobą rozmawiać, można byłoby uniknąć wielu konfliktów, a i wspólna opieka nad dziećmi byłaby na zupełnie innym poziomie. Dokładnie to samo dotyczy relacji dzieci – rodzice. Słuchajmy naszych dzieci i współpracujmy z nimi.

Słowo „żyletka” w książce pojawia się bardzo często. Nie miałam pojęcia, jak wielu młodych ludzi się samookalecza. Zszokowała mnie historia Basi, której mama kupiła nawet gumki -recepturki, aby spróbowała zastąpić nimi żyletkę.

Jednak Basi gumki nie przyniosły ukojenia. Wolała się ciąć, wtedy czuła ból, a o to jej chodziło. Żeby cokolwiek poczuć. Historii z żyletką w roli głównej jest niestety więcej. Jedna z pacjentek opowiadała nawet o tym, jak pocięła się żyletką, gdy w trakcie Świąt Wielkanocnych doszło do kłótni na tematy polityczne między jej dziadkami (zwolennikami PiS) a rodzicami (zwolennikami PO).

To paradoks naszych czasów. Wydaje nam się, że nasze dzieci mają wszystko, a nawet więcej niż potrzeba do szczęścia. Dlaczego się tną?

Nie możemy mówić, że one mają wszystko. Tego nie wiemy. Nie mamy pojęcia, jak to jest być dzieckiem, które rośnie na oczach świata i jest monitorowane przez rodziców lub rówieśników w mediach społecznościowych. Są badania, które mówią, że liczba samobójstw przyspieszyła, kiedy pojawił się Facebook. Nie wiemy, co dzieci czują, ale one nam to powiedzą, jeśli zaczniemy z nimi rozmawiać. Najpierw jednak musimy dać im poczucie zrozumienia i wsparcie, aby mogły poczuć się ważne. Prowadzenie fajnej, jakościowej rozmowy o emocjach to sztuka, której warto się nauczyć, bo nie każdy to potrafi. To też jest zrozumiałe. Nasi rodzice z nami nie rozmawiali o emocjach, był siermiężny PRL. To, że wiele dzieci cierpi dziś na depresję, jest wynikiem kumulacji różnych zaniedbań, do których dochodziło przez poprzednie dekady.

Dziś sami wpadamy w pułapkę. Wydaje nam się, że dzięki mediom społecznościowym i aplikacjom jak Librus, jesteśmy w stanie kontrolować nasze dzieci.

My sami nie potrafimy odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Młodzież żyje w internecie, a nie każdy rodzic potrafi uczestniczyć w tym procesie, ponieważ sami dopiero się tego uczymy. Pamiętajmy, że to my dajemy dzieciom przykład. To, jacy są rodzice i jak do siebie się odnoszą, też ma wpływ na to, jak one będą się traktować. Jeśli mamy słabości, pokazujmy dzieciom, jak sobie z nimi radzimy. Dorośli muszą otworzyć głowy i zrozumieć, że to pokolenie żyje w innych warunkach. Dziś zanikają więzi społeczne. Młodzi ludzie czują się samotni, mimo że mają kontakt ze wszystkimi przez aplikacje, ale to płytki kontakt.

Niedawno wróciłam z Republiki Kiribati, gdzie warunki życiowe są fatalne, gdzie brakuje wody pitnej i jedzenia. Ale widziałam na własne oczy, jak silne więzi społeczne ułatwiają życie. Rodziny wielopokoleniowe mieszkają razem, nie migrują za pracą czy karierą, bo też niewielu ma taką możliwość, za to wspierają się na każdym etapie biedy, której doświadczają. Zawsze są razem. Jeśli ktoś jest chory, od razu jest wokół niego mnóstwo ludzi. Osoby starsze otaczane są opieką. U nas tego nie ma – postępuje za to proces atomizacji społecznej. Ponadto Polska jest krajem o jednym z niższych wskaźników zaufania społecznego.

W jaki sposób definiuje Pani depresję?

To jest taki stan, który utrudnia funkcjonowanie, sprawiając, że codzienne aktywności stają się niemożliwe, albo bardzo trudne do zrealizowania. Gdy dziecko nie ma siły wstać z łóżka, pójść do szkoły. Jest przerażone na samą myśl o tym, że ma się spotkać z innymi ludźmi. Osoba z depresją nie jest w stanie wzbudzić w sobie żadnych emocji – zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Typowym objawem choroby jest też spadek energii nie wynikający jednak z braku chęci, żeby cokolwiek zrobić, lecz z neuroprzekaźnictwa. Przekaźniki pobudzające, takie jak dopamina czy serotonina, są u chorych na depresję wyraźnie obniżone.

Depresja rozwija się nagle czy powoli?

Moi rozmówcy opowiadali mi o przypadkach, że jedno ważne dla dziecka traumatyczne wydarzenie blokowało działanie neuronów odpowiedzialnych za produkcję serotoniny. Np. śmierć jednego z rodziców, przyjaciela, bycie ofiarą lub świadkiem przestępstwa, gwałtu czy molestowania. Wtedy potrzebne jest wsparcie farmakologiczne, bo młody człowiek może wpaść w depresję z dnia na dzień. Są sytuacje, gdy choroba rozwija się stopniowo. Ale jednak większość pacjentów Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży w Zaborze, jednego z największych dziecięcych szpitali psychiatrycznych w Polsce, to dzieci z rodzin, w których działo się nie najlepiej.

Na depresję chorują także te dzieci, które dobrze radzą sobie z życiem. Mają świetne domy, dostają dobre stopnie, realizują swoje pasje. Dlaczego tak się dzieje?

To nie jest tak, że każdy młody człowiek ma obowiązek przechorować depresję niczym kiedyś różyczkę. Ale jest pewne ryzyko związane z biologią, bo na pewnym etapie, w wieku 15 lat, poziom serotoniny naturalnie spada, więc dzieci są też wtedy bardziej podatne na spadki nastroju czy stres. Niefortunnie się składa, że to jest też czas wielkiego stresu związanego z przyjęciem i rozpoczęciem szkoły średniej.

Jakie objawy u naszych dzieci mogą świadczyć o początkach depresji?

Trzeba zwrócić uwagę na dużą zmianę w zachowaniu młodego człowieka. Powszechnie przyjmuje się, że objawy depresji to marazm, zamykanie się w pokoju, szukanie odosobnienia, słabsze wyniki w nauce związane ze spadkiem poziomu koncentracji. Z depresją kojarzy nam się przede wszystkim smutny młody człowiek. Ale czasem młodzi ludzie tak bardzo nie chcą przeżywać tego smutku, że wpadają w manię. Nagle z ucznia trójkowego mamy ucznia szóstkowego, który bierze na siebie mnóstwo zajęć dodatkowych – jazda konna, pływanie. Organizuje sobie czas w taki sposób, aby nie myśleć. Oczywiście, ta zmiana może być spowodowana czymś pozytywnym, ale na pewno trzeba wtedy wykazać się szczególną czujnością, aby poznać powody takiego zachowania.

Wielu rodziców nie potrafi rozpocząć rozmowy z dzieckiem w kryzysie. Ma Pani na to sprawdzony patent?

Ważne jest to, aby zachować otwartość i okazać akceptację dla uczuć i problemów dziecka. Taka rozmowa może zadziałać profilaktycznie. Powinniśmy objaśniać dzieciom, że to co czują, jest normalne dla ich wieku. Wykazać zrozumienie dla ich trudnej sytuacji. Jeśli sami czegoś nie wiemy, można skonsultować się ze specjalistą. Nie każdy dorosły potrafi rozmawiać z dzieckiem, dlatego konsultacja z nauczycielem, pedagogiem czy terapeutą w takich sytuacjach jest wskazana. Być może jak udamy się do szkoły, to okaże się, że dziecko zostało odrzucone przez rówieśników. Albo że jest stroną w jakimś konflikcie, albo ma problem z nauczycielem.

W książce nadała Pani swoim bohaterkom konkretne imiona. Nie dotknął ich hejt?

Z założenia książka nie miała być wywodem medyczno-biologiczno-psychologicznym. Zależało mi na tym, aby bohaterki były bliskie każdemu z nas. Wtedy łatwiej je zrozumieć. Dwie z czterech bohaterek wystąpiły pod własnym imieniem i nazwiskiem, pokazały swoje twarze. Dostały mnóstwo pozytywnego feedbecku. Pojawiły się na Targach Książki, wzięły udział w debacie. Na pewno miały obawy, ale przełamały strach. Mają niesłychaną wolę życia, mimo trudności, które je spotkały. Ważne też było to, że Asia pozwoliła opublikować fragmenty swojego pamiętnika. Z opinii czytelników wynika, że w tych historiach znaleźli punkt zaczepienia, mogli się do nich odnieść, aby zrozumieć, co dzieje się z nimi albo z ich dziećmi.

Nie wiemy, jak rozmawiać z osobami z depresją, aby nie urazić, ale i nie popaść w banał. Pani pewnie również miała takie obawy podczas spotkań ze swoimi rozmówczyniami. Jak zdobyła Pani ich zaufanie?

Początek takiej rozmowy zawsze niesie ze sobą jakieś ryzyko. Gdyby ktoś z moich bliskich był chory na depresję, a ja miałabym z nim rozmawiać jako osoba wspierająca, to byłoby coś innego. Ale ja miałam do zrealizowania pracę dziennikarską. W tematach trudnych, jak choroby psychiczne, najważniejsza jest szczerość. Trzeba jasno powiedzieć, kim się jest i czego się oczekuje. Trzeba grać czysto. Osoby, które opowiadają swoje historie, chcą czuć się bezpiecznie. Ja konsultowałam z nimi treści. Nie chodziło mi o to, aby ta książka wzbudzała sensację czy wywołała skandal. Chciałam, aby była prawdziwa i rzetelna. I dawała wsparcie w trudnym czasie po pandemii, która psychicznie nas pogrążyła. Nagle okazało się, że dzieciom runął bezpieczny świat, a wiele oczywistych spraw nagle stało się wyzwaniem.

Każda historia jest inna, ale można w nich znaleźć wiele analogii.

Deficyty emocjonalne pojawiły się u nich w różnych okolicznościach. Każda bohaterka jest inna i ma inne relacje rodzinne i rówieśnicze. To pokazuje, że depresja może przydarzyć się każdemu. Są nastolatkowie, którzy sobie dobrze poradzą z rozpadem związku rodziców, a są tacy, których to konkretnie rozkłada emocjonalnie. Są tacy, którzy nie będą się specjalnie przejmować brakiem relacji rówieśniczej, a dla innych będzie to nie do przeskoczenia. Są tacy, którzy nigdy nie zapomną o pierwszej miłości, a dla innych będzie to rzutowało na całe ich dorosłe życie. I trzeba o tym pamiętać, gdy rozmawiamy z osobą dotkniętą depresją.

Nie można mówić, że kiedyś mnie też rzucił chłopak i nic mi się nie stało. Albo że mnie też wyrzucili z pracy i się pozbierałam, czy mnie też rodzice nie akceptowali i sobie z tym jakoś radzę. Porównywanie ludzi do siebie jest kompletnie bez sensu i te historie to pokazują.

W którym momencie zawodzi system?

Temu problemowi poświęciłam drugą część książki pt. „Jak być dobrym rodzicem?” Nie zawsze w szkole jest pedagog i psycholog. A jeśli jest, jedna osoba nie jest w stanie objąć opieką 500 uczniów, którzy potrzebują pomocy. Przecież osoby w kryzysie powinny spotykać się z psychologiem raz w tygodniu. Brakuje czasu i zasobów ludzkich. A większości problemów młodych ludzi można zapobiec, szybko reagując. 90 proc. przypadków depresji by nie było, gdyby młodzi ludzie otrzymali pomoc na odpowiednio wczesnym etapie.

U dzieci depresja objawia się inaczej niż u dorosłych?

Lekarze podkreślają, że dzieci opisują swój stan jakby były duchem we własnym ciele, czują jakby ich nie było. U małych dzieci depresja często występuje pod maską agresji, która narasta, ponieważ czują się niezrozumiałe.

WHO podaje, że w skali świata 75 procent chorych na depresję dzieci i młodzieży nie leczy się. Co powinniśmy wiedzieć na temat leczenia?

Po pierwsze – leczy się ją, bo ona sama nie przejdzie, a może nawet doprowadzić do samobójstwa. Człowiek cierpiący na depresję nie ma wpływu na to, co dzieje się w jego głowie.

Pojawia się dużo informacji o depresji, ale nie wszystkie są wiarygodne. Lekarze psychiatrzy podkreślają, że jedną z najbardziej szkodliwych informacji jest ta, że leki antydepresyjne nie działają. Jest odwrotnie – mogą poprawić jakość życia, jego długość i zmniejszyć ryzyko samobójstw u młodych ludzi.

Jeśli nasze dziecko jest w kryzysie, w pierwszej kolejności zgłośmy się po pomoc do pedagogów, psychologów szkolnych i poradni psychologiczno-pedagogicznych. Dla dzieci z większymi problemami psychicznymi są poradnie zdrowia psychicznego i oddziały dzienne w placówkach psychiatrycznych. Całodobowy szpital psychiatryczny to ostateczność. Ale jeśli obawiamy się, że dziecko może targnąć się na swoje życie, wsiadajmy w samochód i jedźmy na izbę przyjęć do najbliższego szpitala psychiatrycznego.

Co jest potrzebne na dalszym etapie terapii?

Wspierające środowisko, akceptują rodzina i rówieśnicy, którzy nie oceniają.

Ważne jest też to, żeby dzieci chore na depresje wracające do szkoły otrzymywały pomoc. Aby inne dzieci rozumiały, że depresja to taka sama choroba jak angina czy nowotwór.

Czytaj też:
Psychoterapia jako skuteczna pomoc na wiele problemów. Kto powinien z niej skorzystać?
Czytaj też:
Jadłowstręt psychiczny, czyli dlaczego jedzenie staje się wrogiem? Przyczyny, objawy i leczenie anoreksji