Zapewniają oni, że badania i leczenie nuklearne są w pełni bezpieczne, a często także bardziej komfortowe dla pacjenta. „Dawki promieniowania, które wykorzystujemy, są niskie i tak bezpieczne, że procedury medycyny nuklearnej wykonuje się nawet u najmłodszych dzieci” – wyjaśnia prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej dr hab. med. Bogdan Małkowski.
W medycynie nuklearnej wykorzystuje się takie metody badania, jak pozytonowa tomografia emisyjna (PET) i tomografia emisyjna pojedynczych fotonów (SPECT). Prezes PTMN podkreśla, że w porównaniu do innych standardowo stosowanych metod obrazowania często są one mniej inwazyjne i bardziej precyzyjne.
„Dzięki procedurom nuklearnym możemy zlokalizować najmniejsze zmiany i znacznie szybciej wdrożyć leczenie. Dzięki temu proces diagnostyczno-terapeutyczny przebiega sprawniej, szanse pacjentów na powrót do zdrowia rosną, a system ochrony zdrowia funkcjonuje efektywniej, czyli oszczędniej. To ważne z perspektywy płatnika publicznego” – przekonuje dr hab. med. Małkowski, cytowany w informacji przesłanej PAP.
Medycyn nuklearna pozwala wykryć zmiany chorobowe na najwcześniejszym etapie, kiedy w innych procedurach diagnostycznych często nie są jeszcze widoczne. „Co więcej, dzięki nim możemy nie tylko stworzyć precyzyjny obraz danego narządu, ale także prześledzić jego funkcjonowanie. To pozwala szybciej postawić diagnozę i szybciej wdrożyć skuteczne leczenie” – mówi konsultant krajowy w dziedzinie medycyny nuklearnej prof. Leszek Królicki.
Nowym etapem w rozwoju medycyny nuklearnej jest tzw. teragnostyka, będącą połączeniem diagnostyki i terapii, wykorzystującej w badaniu i leczeniu ten sam rodzaj znacznika, połączony z różnymi izotopami promieniotwórczymi: diagnostycznym i leczniczym.
„Na co dzień ideę teragnostyczną realizujemy na przykład w leczeniu raku prostaty. Radioznacznik podany pacjentowi podczas badania wskazuje nam na ogniska choroby. Kiedy już dokładnie je zidentyfikujemy, wdrażamy terapię – przy wykorzystaniu tego samego znacznika, którego użyliśmy w badaniu, tylko w odpowiednio zmienionej dawce. Wiemy, że taka terapia dotrze dokładnie do zmian chorobowych” – wyjaśnia prezes elekt Europejskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej i członek PTMN dr hab. med. Jolanta Kunikowska.
Autorzy materiału prasowego przesłanego PAP zaznaczono, że te metody badań i terapii wciąż budzą wśród pacjentów wątpliwości związane z wykorzystywanym w nich promieniowaniem. Eksperci Polskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej podkreślają, że ważna jest edukacja środowiska lekarskiego. „Istotne, by i lekarz i pacjent wiedzieli o korzyściach z wykonania danej procedury: dokładniejszym obrazie, większej ilości informacji klinicznych, a co za tym idzie – większej szansie na pewną i szybciej postawioną diagnozę oraz skuteczniejszą terapię” – mówi specjalistka.
Według ekspertów konieczna jest aktualizacja stosowanych w medycynie nuklearnej wyceny procedur. „Obowiązująca dziś wycena była ustalana, gdy w polskich ośrodkach dominowały aparaty SPECT, czyli podstawowe gammakamery. Obecnie standardem są aparaty oparte na SPECT/CT. Niestety, w ślad za postępem technologicznym nie poszła aktualizacja wycen procedur. To rodzi problemy z ich dostępnością. Mimo, że dysponujemy nowoczesnym sprzętem, ze względów administracyjno-kosztowych pacjenci muszą czekać na badania w kolejkach. Musimy to pilnie zmienić” – podkreśla prof. Królicki.
Według danych konsultanta krajowego obecnie w Polsce wykonuje się około 380 tys. badań medycyny nuklearnej rocznie. Według szacunków Polskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej zapotrzebowanie jest jednak ponaddwukrotnie – sięga 780-800 tys.
„Mamy wiele do zaoferowania pacjentom w diagnostyce i terapii chłoniaków, raka płuca, raka piersi, raka prostaty, guzów neuroendokrynnych, guzów mózgu, padaczki, choroby Alzheimera i wielu innych schorzeń. Czas znacząco zwiększyć dostęp do medycyny nuklearnej” – uważa dr hab. Bogdan Małkowski. (PAP)
Autor: Zbigniew Wojtasiński
Czytaj też:
Nanocząsteczki chlorku sodu zwalczą raka? Nowe odkrycia