W Indiach, w których małżeństwa są zwykle aranżowane, rodziny dziećmi na wydaniu udają się do świątyni w poszukiwaniu najlepszego kandydata/kandydatki na męża/żonę dla swojej pociechy. Kapłani przygotowują horoskop przyszłych panien i panów młodych, a następnie wskazują najlepsze połączenia. Jeśli rodziny potencjalnych przyszłych małżonków (którzy na tym etapie najczęściej nie mają nic do gadania) wyrażają wzajemne zainteresowanie, dochodzi do pierwszego z kilku spotkań. Rodzin, bo młodzi poznają się tuż przed zaręczynami. Tak w uproszczeniu odbywa się pierwszy etap tradycyjnego doboru przyszłych małżonków. Postawione horoskopy mają zapewnić, że między młodymi dojdzie do rozwoju miłości i stworzą udaną rodzinę.
W naszym kręgu kulturowym dobieranie się w pary przebiega inaczej, a ludowa mądrość głosi, że warto przyjrzeć się rodzinie przyszłego wybranka/wybranki. Nauka zaś wskazuje, że to, jak będziemy podchodzić do relacji, nasza otwartość na drugiego człowieka, umiejętność radzenia sobie ze stresującymi sytuacjami (a tych w bliskiej intymnej relacji przecież nie brakuje), w dużej mierze, choć na szczęście nie w całości, zależy od tego, jakie mieliśmy dzieciństwo, przede wszystkim na tym najwcześniejszym etapie.
I nie chodzi tylko o pewne wzorce zachowania w określonych sytuacjach, jakie nabywamy w toku socjalizacji – wiele może zależeć także od zmian epigenetycznych, które prawdopodobnie powstają u naszych rodziców jeszcze przed naszym narodzeniem, a także szeregu reakcji chemicznych do których dochodzi pod wpływem środowiska jeszcze w życiu płodowym oraz pierwszych trzech latach naszego dzieciństwa. Istotna uwaga: badania nad epigenetyką są w początkowej fazie, a sama ich pionierka, prof. Rachel Yehuda z the Icahn School of Medicine at Mount Sinai ostrzega, że odkryte w ostatnich latach zjawiska wymagają dalszych pogłębionych badań.