Ile razy słyszałeś od rodziców, że lenistwo jest złe? Wielu ludzi wychodzi z założenia, że tylko spędzanie czasu na wykonywaniu „pożytecznych” czynności ma jakikolwiek sens. Okazuje się jednak, że bujanie w obłokach i „nicnierobienie” może być bardzo produktywne. Dużo bardziej niż się wydaje.
Jakie korzyści płyną z lenistwa?
Obecnie żyjemy w kulturze pośpiechu. Nieustannie za czymś gonimy. Dążymy do osiągania kolejnych celów. Jednego za drugim. Wolny czas staje się swoistym luksusem, dobrem deficytowym. Natomiast lenistwo jawi się jako marnotrawstwo, coś dalece niestosownego. Wada, którą należy w sobie zwalczyć. Tymczasem eksperci zwracają uwagę na to, by nie mylić leniuchowania z nieróbstwem.
Wbrew pozorom to nie synonimy, lecz odrębne i zupełnie różne pojęcia. Gdy leżysz na kanapie i beztrosko bujasz w obłokach, intensywnie pracujesz. Pracujesz nad poprawą swojego samopoczucia, a także rozbudzeniem umysłu. Odpoczynek – jak zauważa dyplomowana psycholog Sanam Hafeez – sprzyja tworzeniu nowych połączeń w mózgu, a co za tym idzie wzmaga kreatywność i innowacyjne myślenie. Badanie przeprowadzone przez naukowców z Finlandii i Norwegii w 2022 roku dowiodło, że z pozoru bezproduktywne czynności, takie jak oglądanie filmów przyrodniczych uaktywniają fale alfa w mózgu związane z pomysłowością.
Beztroskie leniuchowanie zmniejsza również ryzyko wypalenia zawodowego To stan wyczerpania fizycznego i psychicznego. Osoba, która go doświadcza, nie potrafi czerpać satysfakcji z wykonywanej pracy. Nie ma dawnej motywacji ani zapału. Traci nie tylko energię, ale również zdolność do odpoczynku. Jej relacje ze współpracownikami ulegają znacznemu pogorszeniu. Obserwuje się również wyraźny spadek wydajności i spowolnienie tempa realizowanych działań. Wypalenie zawodowe najczęściej dotyka perfekcjonistów. Sprzyjają mu również warunki zewnętrzne, na przykład niska kultura organizacyjna firmy, nadmierna biurokracja czy nieefektywne zarządzanie pracownikami. Regularnie praktykowane lenistwo pozwala oderwać się od źródeł stresu związanych z pracą i „naładować akumulatory” nową energią.
Lenistwo wzmaga produkcję dopaminy. Ten neuroprzekaźnik odpowiada za odczuwanie zadowolenia i przyjemności. Odgrywa też bardzo ważną rolę w procesie kontrolowania emocji, pobudzania i motywacji. Reguluje wydzielanie niektórych hormonów. Zwiększa przepływ krwi do nerek i wzmacnia układ odpornościowy organizmu. Wspomaga również funkcjonowanie poznawcze – zapamiętywanie, koncentrację, logiczne myślenie oraz rozwiązywanie problemów. „Nicnierobienie” sprawia więc, że stajesz się bardziej produktywny.
Ale to jeszcze nie koniec zalet lenistwa. Na liście korzyści płynących z bujania w obłokach znajduje się również wzmacnianie relacji międzyludzkich. Dochodzi do niego w sytuacji, gdy relaksujesz się razem z bliską osobą. Wspólny odpoczynek nierzadko prowadzi do wzrostu poziomu oksytocyny w organizmie. Ten związek uczestniczy w budowaniu przywiązania i poczucia bliskości. Dlatego nierzadko określa się go mianem hormonu miłości.
Czy lenistwo może być szkodliwe?
Zbyt częste lub za długie leniuchowanie może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego i zamiast pomóc zaszkodzić. Chroniczny brak aktywności zarówno tej fizycznej, jak i poznawczej zwiększa ryzyko rozwoju różnego rodzaju schorzeń, na przykład otyłości, depresji, cukrzycy typu drugiego czy choroby niedokrwiennej serca. Dlatego tak ważna jest zasada złotego środka. We wszystkim, także w lenistwie należy zachować umiar. Trzeba przy tym podkreślić, że nie istnieje żadna odgórnie wyznaczona ilość „zdrowego” lenistwa. To kwestia wielce indywidualna. Spędzanie całego dnia na kanapie z pilotem w ręku nie jest jednak najlepszym pomysłem.
Czytaj też:
Jak dogadać się z ludźmi? Kluczem może się okazać poznanie koloru ich osobowościCzytaj też:
Sprawdź, czy jesteś narcyzem. Test tylko dla odważnych